Khayyam House, ale że jakiś poeta? Poeci w ogóle?
Następnego dnia konkretny cel: Tochal, البرز, Alborz.
Nasz pierwszy asz, na śniadanie, dlaczego nie. Tajrish, jako miejsce w Teheranie jakieś takie sympatyczniejsze?
(Jeśli można stwierdzić to w przeciągu minuty wsiadając do taksówki).
Góry, tak, góry! I wzniesienie się ponad smog, na szczęście. Zima, w jednym oka mgnieniu. Dłuższy przystanek na stacji środkowej kolejki, aby znowu stwierdzić, że prawdziwa kawa jest towarem mocno deficytowym. Przede wszystkim jednak, by popatrzeć na łańcuchy szczytów, tudzież z drugiej strony milionowe miasto u stóp, za wieczną mgłą spalin. Lub by po prostu wystawić twarz do słońca.
W kolejce do kolejki spotkanie z Aptekarzem, które zakończyło się zaproszeniem do jego domu, gdzie zebrała się cała rodzina, aby nas podjąć :)
No hay comentarios:
Publicar un comentario