19.3.09

Berlin.ni.haru.desu

Squint your eyes 2003, Jakimowski
http://www.imdb.com/title/tt0379063/

Maurois, André Fleurs de saison.

17.3.09

Narracje i spotkania, definitywna bezczynnosc tworcza

Wiec jakies tam Grochole (Przegryzc dzdzownice), Gretkowskie (Podrecznik do ludzi) i Lubiewa (Witkowski) i szukanie wlasnego tworczego wyrazu (bezowocnie).
Na marginesie: niech zyje Biblioteka AG w Berlinie! (moje podreczniki do japonskiego, literatura po polsku...)

Poza tym chyba wiosna na palcach skrada sie SLONCE np dzisiaj chociaz wiatr we wlosach buszuje i jakies takie resztki zimna jakby daja sie we znaki.
A w niedziele Targi Ksiazki w Lipsku, wiec znowu labirynty drukowanego slowa, ilosc! ilosc! ilosc! przytlaczajaca, fascynujaca i pomysly moze nowe jakies albo wreszcie dzialanie....

Nie zapominajmy o filmie Milk 2008 Gus van Sant. Czego to sie czlowiek nie dowie, o czym najmniejszego pojecia nie mial...

10.3.09

Freiburg, Colmar, deszcz i mieso

a do tego jeszcze filmy:

Slumdog Millionaire 2008 Danny Boyle, Loveleen Tandan.
Film wartki, szybki, kolorowy, hollywodzki/ale i bollywoodzki (ostatnia scena - perfekcyjna!)
Tematy ciezkie, obce, nieprzepracowane, nierozwiazywalne, trudne...
Oprocz emocjonalnego zaangazowania, bohaterow w postaci sprytnych zabawnych dzieciaczkow, uwiazanych w petli, z ktorej nie ma wyjscia...To chyba jednak tylko rozrywka...cos czuje ze nie bardzo wiem o czym pisze, ale chcialam cos takiego osobistego napisac. No to ze w pociagu relacji Berlin-Freiburg.

The Curious Case of Benjamin Button 2008 David Fincher.
Niedobrze kiedy film jest nudny, ale ja lubie wiedziec i miec wlasna opinie. I przez ta ciekawosc nienasycona wlasnie te ostatnie hollywoodzkie produkcje.
Sam pomysl, na ktorym opiera sie fabula - w jakis sposob nowatorski (w koncu wszystko juz bylo i ciezko wymyslec cos nowego) - ale wykonanie???
Tak nieprzekonujace! Czlowiek, ktory starzeje sie "odwrotnie" - zaprzeczenie prawom natury, inna rzeczywistosc, w ktorej wydaje sie byc to mozliwe...jakies cierpienie, zupelnie bez sensu...


The Reader 2008 Stephen Daldry.
Tez hollywodzko, ale chyba nie za bardzo.
I potem stawianie sobie wielu pytan.
O rozliczenie nazizmu w BRD.
O mozliwosc istnienia jako analfabeta we wspolczesnym swiecie.
O wstyd.
O poczucie winy - spoznione.
O falszywe pojecie obowiazku.
O prostote i wyrafinowanie charakterow i pochodzenia spolecznego.
O zwiazki mlodych chlopcow z dojrzalymi kobietami...

i jeszcze i jeszcze i jeszcze chyba.
(pociag relacji Frankfurt Main - Berlin)

i ksiazki, ksiazki, ksiazki....kupione, przeczytane (Prachett, kolejny Swiat Dysku).....
zanurzanie sie w antykwariaty pelne skarbow bezcennych, nieodkrytych, zapomnianych...
Ale tez nowoczesne ksiegarnie z wygodnymi kanapami.

W ogole to jakos tak niby rodzinnie ale obco...
A mieso, bo babcia Ch. miala kiedys sklep miesny i tak jej juz zostalo do dzisiaj, choc to bylo prawie 30 lat temu.

A Colmar wietrzny i szary, co za kontrast z tym letnim, pelnym kwiatow i slonca z mej pamieci! Niedzielnie pusty...Wiec tylko sie wloczenie, jakas kawa i tort czekoladowy, bo jakby nie bylo dzien kobiet, a i przypadkiem Espace de l'art moderne i wystawa niejakiego Pepa Guerrero / na ganicy kiczu i mieszania stylow.