26.12.07

Dobra

blekitne niebo, snieg skrzacy sie krysztalkami w sloncu, swiezosc mroznego powietrza, spokoj.
wyrazistosc kolorow, wszechogarniajaca biel, ostry blekit, zdecydowana czern konarow drzew.

ale coz sie bede rozpisywac, kiedy obraz wart jest tysiaca slow:

25.12.07

z Gombrowicza

"...milosc jest wysilkiem woli, ogniem, ktory rozpalamy w sobie, bo tak chcemy, bo chce sie byc zakochanym...."

chciec miec siebie w kims zakochanym?


??????????????????????

24.12.07

DIE WELT WIRD VERWANDELT VON DER PHANSTASIE DER LIEBENDEN :)

szczegolny czas.....................

sle Wam pozytywna energie..........

jestem szczesliwa.....

----------------------------------------------------------------------------------------------------
W czasie pobytu w Berlinie 20-23.12.2007

http://www.juedisches-museum-berlin.de/betrifftisrael/ausstellung.html

18.12.07

Museo del Prado y Madrid en lluvia

Wiec mimo, ze obiecalam sobie wakacje i odpoczynek, dzisiaj wstalam o godzinie 6, by pojechac autobusem do Madrytu.
O 9 ropzoczelam zwiedzanie Muzeum Prado, tylko dlatego, ze jest slynne i nidgy tam nie bylam.
Malarstwo sredniowieczne i renesansowe hiszpanskie...nic szczegolnego.
El Greco!
Goya (az tyle go maja???).
Velazquez - zapomnialam, ze jest specjalna wystawa na jego temat i przemknelam w tempie przyspieszonych przez zatloczone sale w odcieniach brazu.
Tresor del Delfino: wazy, kielichy i misy z wszelkich kamieni szlachetnych!

Deszcz.
Irene y bocadillos con calamares, con cerveza.
Tren de alta velocidad a Toledo.
Paellla en casa de Gonzalo.

17.12.07

Toledo

wiec zanurzylam sie w antyczne kamienne uliczki, bladzac bez planu, wtapiajac sie w lokalny mikrokosmos, oddychajac obca mi kultura, chloniac ja...czulam sie poczatkowo troche obco, jak intruz, ktory rosci sobie prawo do przebywania gdzie nie powinien, nie chcac byc turystka, ale nie bedac miejscowa, wiec nie mogac sobie znalezc miejsca.

szwendajac sie od jednego do drugiego sklepiku z pamiatkami (charakterystyczna ceramika, damasqiutos i antyki, slodycze marcepanowe typowo toledanskie, etc.,etc.,etc. plus caly mniej lub bardziej turystyczny kram) wreszcie natrafilam na katedre, przed ktora zachwycilo mnie drzewo, na ktorym pelno bylo zltych lisci!!!
do katedry nie wchodzilam, ale jakis taki gotyk, typowy dla regionu (calej Hiszpanii??) chyba, pasuje do calego miasteczka idealnie...mnie jakos w tym momencie historia i elementy stylu nie obeszly...ale zaobserwowalam chmare dzieciaczkow-przedszkolakow, ktore przyszly z wychowawcami obejrzec szopke - majac nieodparte wrazenie, iz hiszpanskie dzieci sa o kilka tonow glosniejsze niz polskie czy niemieckie (co juz wczesniej rzucilo mi sie w oczy-tudziez uszy na ulicy). rodzina Gonzalo, znajomego, u ktorego sie zatrzymalam (SCI Kassel) tez nie rozmawia cicho.

jak przedstawic plastycznie te zachwycajace momenty, czucie tej kultury, ktora zarazem tak odpycha ale i przyciaga kazda czasteczke mnie...tak bolesnie chcialabym dzielic z Wami te przezycia....

zejscie w dol kolo domu el Greco, kolo fabryki bedacej uniwersytetem
posilek w domu Gonzalo
spacer ponowny; super knajpy, Plaza Principal, ktory przegapilam! cerveza con tapas

Por todos mis queridos amigos

El día en Madrid....ESTUPENDO

¡Buenas noches de Toledo!

12.12.07

z dedykacja dla Taty

9-12.12 przebywam w Motyczu Lesnym pod Lublinem.
13-15.12 w Warszawie :)

11.12.07

6-9.12. Berlin

:) :)

bajka w moim zyciu...

3.12.07

z kalendarza z Chagallem, prezentu adwentowego

Es gibt kein Bleiben. Leben ist Werden, Wachstum und Entwicklung: Die eigenen Grenzen überschreiten, das Andere suchen, um ganz zu sich zu kommen; das Dunkel durchdringen, um die Farben des Lebens zu finden - das ist die Botschaft eines aufgeweckten Träumers, der mich aufrüttelt aus der Apathie meines Alltags und der Banalität meiner Betriebsamkeit.

Uroczyste zakonczenie cyklu szkoleniowego PNWM

Odbylo sie w ten weekend w uroczym Bad Muskau. Wzielam w nim aktywny udzial.

2.12.07

1. Advent

Alles wird gut.
Die Nacht leuchtet wie der Tag.
Fremde entdecken sich als Freunde.
Die Liebe setzt sich durch als treibende Kraft des Lebens.

28.11.07

Piękno wokół mnie

1. Dolina Łaby. Zachwyca nieustannie, codziennie inaczej. Dzisiaj niebo bezchmurne i szron na łąkach.
2. Muzyka: moge słuchać tak głośno jak zapragnę i śpiewać!
3. Ludzie: ludzie z którymi pracuję są po prostu świetni.

27.11.07

Chwila oddechu

Spokoj codziennosci, chyba za nim tesknilam? Nie, badzmy szczerzy, wcale nie chcialam wracac, ani z Kronach, ani z Francji, tak mi bylo dobrze i tam i tam.
A teraz dobrze mi w Dreznie!
W niedziele po raz pierwszy Saksonska Szwajcaria:
cos tak prostego i pieknego...(Miejscowosc Schmilka, spacer po lesie mokrym i nieco sniegowym, do punktu widokowego, very turystycznie i leniwie).
Pytanie: dlaczego czlowiek odbiera taki widok (w tym przypadku popoludniowe slonce i chmury nad dolina Laby, skaly, drzewa, odcienie, przestrzen) jako piekny? Socjalizacja? Nasz pierwotny zwiazek z natura?

22.11.07

Morze / Le Touquet

.........fale.......wiatr.........chmury........odrobina slonca........


http://www.mercure.com/mercure/fichehotel/gb/mer/thalassa/
5605/fiche_hotel.shtml

23.11.2007

Hotel La Chartreause tlumaczenie

http://www.lachartreuse.com/html/histoire_de_la_chartreuse.htm

KOLACJA Z SIEDMIODANIOWYM MENU

21.11.07

Wycieczki na miejscu

nie ma jak zwiedzac port rybny o czwartej nad ranem.
ach, te zapachy!

20.11.07

La Manche

Morze, szare i ponure, ale piekne, jakies resztki blekitu, krople deszczu na twarzy...

18.11.07

16-18.11.2007

http://www.festung-kronach.de/

16.11.07

Samokrytyka

Tyle spolecznych tematow.
Ksiazek.

Polityka - blogoslawiona zmiana rzadow w kraju ojczystym.

A ja nic - tylko takie sobie gryzmolenie dla samej siebie. A mozna by popracowac.
Nad jezykiem, forma, trescia - rozpatrzmy chocby te filmy - jakies lakoniczne urywki zdan, a przeciez (chyba) stac mnie na wiecej....

(Wczoraj ostatnie czytanie ksiazki znajomego Couchsurfera w Reisekneipe - inspiracja do pracy nad slowem???Jezyk to takie bogactwo, i tak -latwo- dostepny material...)

15.11.07

Codziennosc nie-zwykla

Jest coraz zimniej.
Przez kilka dni z nieba lala sie woda, prawie non-stop.
Wiec bylam ciagle mokra, z racji tego, ze jezdze wszedzie na rowerze.

W pracy bylo stresujaco, przygotowywanie kilka programow na raz...ale przynajmniej cos sie dzieje.

Dzisiaj juz ladniej bylo, spokojnie opadal sobie rzadki, natychmiast topniejacy sniezek.
Wiec po raz pierwszy od jakiegos czasu, zajechalam do pracy sucha!

Jutro Coburg - gdzies we Frankonskim lesie (220km od Drezna w kier Norymbergi), seminarium ewaluacyjne SCI (dot. workcampow).
W poniedzialek Francja na tydzien, kucharze i kelnerzy, kolo Dunkierki, czyli znowu nad Atlantykiem (wielkie hurra!)

12.11.07

Kontynuacja filmowej obsesji

Wczoraj w kinie (ach te kina Neustadtckie...przytulne, kameralne, z ciekawym programem balansujacym rozsadnie miedzy mainstreamem a alternatywa) : Auf der anderen Seite. (2007, Fatih Akin, czesc druga trylogii Liebe, Tod und Teufel, po Gegen die Wand z 2004)
Fascynacja Turcja - ponownie...
Jak w jednej z recenzji napisano - historia sfilmowana w wyrafinowany sposob. Jakaz to rozkosz, kiedy nic nie jest powiedziane wprost i latwo....uwielbiam takie kino!


Poza tym:

Kika (1993, Almodovar)

stary dobry klimat, ale nie rzuca na kolana.

Katyn (2007, Wajda)

nareszcie zrozumialam, co sie tam wydarzylo.

kazdy, kto chce zrozumiec historie Polski, powinien zobaczyc.
choc za bardzo momentami patetycznie patrotyczny, ale taki chyba mial byc.

Tacones lejanos (1991, Almodovar)

temat relacji matka - corka.

slady dziecinstwa w naszych glowach.

Sin City (2005, Rodrigeuez i banda)

konwencja komiksu - odcienie czerni, w ktorej niespodziewanie pojawiaja sie czerwienie...
urzekajacy glos narratora...
alternatywny swiat...
no i niestety kompletny brak sensu - obsesje jakiegos tam autorzyny, ech, coz mnie podkusilo...

Flushed Away (2006, D. Bowers, S. Fell)

znowu bajka dla odprezenia, ale tym razem mozna sobie odpuscic.

9.11.07

Wattignies / Lille

Seminarium dla teamerow, part 2.

Przejazd przez Holandie i Belgie, kraje tak mi obce.
Samo miejsce bardzo nieciekawe - centrum sportowo-edukacyjne, ciezkie lata 7ote (architektura).
Ale pracujac jako uczestnik bylam osoba, od ktorej to raczej inni sie uczyli, co wydawalo mi sie niecodzienne (ile doswiadczenia zebrac mozna przez pol roku w jednej dziedzinie!). Smieszy mnie tez latwosc dyskutowania na forum, w odniesieniu :)

Wycieczka do Lille - bardzo oczekiwana i bardzo wazna, ale szalenie krotka, niestety.
Lille ma klimat wielkiego, francuskiego miasteczka :) z urocza staromiejska czescia.
Zwiedzanie miasta w sposob nietypowy (jedno z zadan - jaki jest kolor oczu burmistrza - eleganccy sprzedawcy w sklepie z garniturami dowiedzieli sie tego telefonicznie na nasza prosbe).
Kolacja w restauracji Aux Moules - znowu muszle, i biale wino, tres francais, mousse au chocolat itp.

4.11.07

Prag

just so quick as a dream

and now heading to France (I will stay there till Friday)

31.10.07

Bad Taste Party

what to think about it?

zadaniem bylo przyodzianie sie w sposob budzacy odraze lub zdegustowane zdziwienie: kropki z paskami, roz z pomaranczem, paski pionowe i poziome...
muzyka opierala sie na hitach z lat 90tych, budzacych usmiech politowania.
piwo podobno tez bylo najgorszej jakosci, ja tam nie wiem.

mysl niebezpieczna: bardzo to bylo niemieckie ;) - tak mi jakos tematycznie pasowalo.....

mysl pozytywna: fajnie, ze jeszcze czasami udaje mi sie gdzies wyjsc z wspollokatorami, choc mnie tutaj tak malo w tym Dreznie niestety.



27.10.07

Kino domowe

Zanurzyłam się w szeregu różnorodnych narracji, tym razem jednak nie poprzez słowo pisane.

26-28.10.2007


Ratatouille (2007, Brad Bird, Jan Pinkava)

Ta roznica miedzy pozeraniem, wrzucaniem w siebie wszystkiego co sie napatoczy – a delektowaniem sie wybornymi kaskami, zestawami smakow, kombinacjami doskonale dobranymi….

Swiat kuchni od podszewki – cala ta hierarchia, francuskość.

Moment, kiedy krytyk za pomoca jednego kesa ratatuja znajduje się w swoim słonecznym dzieciństwie, gdzies na prowansalskiej wsi – kwintesencja przezycia smakosza….


“Everyone can cook but not everyone should”

>In many ways,|the work of a critic is easy.

We risk very little,|yet enjoy a position over those

who offer up their work|and their selves to our judgment.

We thrive on negative criticism,|which is fun to write and to read.

But the bitter truth we critics must face|is that in the grand scheme of things,

the average piece of junk|is probably more meaningful

than our criticism designating it so.

But there are times|when a critic truly risks something

and that is in the discovery|and defense of the new.

The world is often unkind|to new talent, new creations.

The new needs friends.

Last night,|I experienced something new,

an extraordinary meal|from a singularly unexpected source.

To say that both the meal|and its maker

have challenged my preconceptions|about fine cooking

is a gross understatement.

They have rocked me to my core.

In the past, I have made no secret|of my disdain

for Chef Gusteau's famous motto,|"Anyone can cook."

But I realize only now|do I truly understand what he meant.

Not everyone|can become a great artist,

but a great artist|can come from anywhere.


Das Leben der Anderen (2006, Florian Henckel von Donnersmarck)


Najbardziej, mimo wszystko, brak wolnosci w spoleczenstwie totalitarnym.

Ze dobry film, ze ciezki temat, ze samotnosc, osaczenie, bezradnosc, smierc, ale dobro w czlowieku - tak, ale przede wszystkim nasze latwe zapominanie o bezmiarze wolnosci, jaka nam dana jest tak po prostu. I tez nie wszedzie (Europa).




Big Fish (2003, Tim Burton)


Mieszanie swiata fantazji ze swiatem rzeczywistym.

Stosunek do wlasnego rodzica - zniecierpliwienie, obarczanie wina za wspomnienia z dziecinstwa - zrozumienie? Droga, ktora dobrze jest przejsc.


Death Proof (2007, Tarantino)

music music music !!!!!!!

napiecie...

obrzydzenie...

nonsens.


Symetria (2003, Konrad Niewolski)

To co wniosl do wiezienia (wiara w sile milosci i dobra) = to czego w wiezieniu nauczyl się (bezwzględne zasady, godność wlasna, swoiście pojeta sprawiedliwość?????)

Swiat wiezienia – zdjęcia!!!

Muzyka Lorenca!!!

Jezyk wiezienia.


Apocalypto (2006, Mel Gibson)

Historia Lapy Jaguara. Dynamiczna, szybka, piekna. (Dzungla, wodospdy, ujecia z ciekwaych stron).

Pelna krwi i przemocy – bez sensu? Pierwotne przywiązanie – rodzina.

Muzyka.

Una gran civilizacion no es conquista desde aufera.

(The graet civilization is not conquered from without until it has destroyed itself from within. W. Durant)


Dlug (K.Krauze, 2003???)

Zaciskajaca sie stopniowo na szyi petla.

Rozpacz doprowadzajaca do wściekłości – reakcja na draństwo.

Hm. Sprawiedliwosc?


Knocked Up (2007)

(Amerykanska slaba obyczjowka, wlasnie leci w kinach).

Szkoda czasu. Takich filmow sa tysiące.

Tania rozrywka z łopatologicznym przeslaniem. Ograne motywy, zero oryginalności.




29.10.2007


Devil wears Prada (2006, David Frankel)

Fashion world I will never belong to….

ale otarlam sie o niego w Paryzu, co na mnie bardzo wplynelo….

Swietne kreacje. Nienudny. Ciekawie pokazuje reguly rzadzace swiatem mody – kariera po trupach bez względu na wszystko. Rezygnacje z siebie w imie fascynacji.

Osobowosc Mirandy (Meryl Streep - doskonala w tej roli).

25.10.07

Lost

czyli dlaczego nie moge sie oderwac od serialu tego, bedac zagorzala przeciwniczka seriali.

24.10.07

Polska

Wiec znalazlam sie na chwile w domu. A bylo mi to bardzo potrzebne.
Wies i rodzina. Przyjaciele. Glosowanie w jakze waznych (wszedzie tak pisza) wyborach. Chwila odpoczynku w moim pokoju.
Ladowanie dobra energia.

17.10.07

Codziennosc spokojna, czyli rozkosz czasu wolnego

W poniedzialek winko w Bottoms Up (bardzo kazimierzowsko) z Julie
i Katrin, potem seans 4 odcinkow Losts (nadrabiam serie 3).
Wczoraj nareszcie klucz, a przy okazji rowerowa wyprawa w okolice wiejsko urocze i na Deutsch/Polnischer Stammtisch, gdzie znowu winko i swojskie klimaty muzyczno-zdjeciowe.
Dzisiaj dlugie popoludnie poswiecone sprzataniu, muzyce i lekturze.

Jak to wspaniale nie musiec spieszyc sie na kolejna czesc seminarium...!

15.10.07

Zapierajaca dech w piersiach jesien

Wyrazistosc kolorow.
Swiezosc powietrza.

Kolejny bardzo udany projekt za mna. W ramach szkolenia dla animatorow DPJW przygotowalysmy tzw Projekt praktyczny, czyli spotkanie polsko-niemieckie, weekendowe w Parku Muzakowskim w Bad Muskau i Leknicy. Czyli podczas minionego weekendu znowu bylam w Polsce.
Uczestnicy dopisali, pogoda rowniez. Organizacja i przygotowanie z naszej strony bez zarzutu, tylko te 5 osob w teamie (gdzie kucharek 6 tam nie ma co jesc)...
W kazdym razie znowu jakas satysfakcja, jakies doswiadczenie, no i oczywisice impreza polsko-niemiecka z soboty na niedziele! (Jedna z naszych teamerek w roli dja - przeboje typu Italiano bello, Modern Talking na zmiane z Myslo, T-Love, Kazikiem itp, czyli piekna sprawa).
Park: http://www.muskauer-park.de/park_pueckler/pueckler.htm
http://pl.wikipedia.org/wiki/Park_Mu%C5%BCakowski

11.10.07

Drezno

tez mozna tutaj cieszyc sie codziennoscia....mimo nie-bycia we Francji czy Argentynie!

***

Reisekneipe - czytanie opowiadania przez jednego milego couchsurfera...milosc, erotyka, przygoda, pieknie sformulowane zdania - precyzja jezyka, w egzotyczno - cieplym otoczeniu w barwach ziemi

Wracajaca energia!!!!!!!!!!!!!

wraz ze sloncem i nowymi zadaniami, optymizm.

Naprawilam rower, i po raz pierwszy od poczatku wrzesnia smigalam uliczkami Neustadt :)

10.10.07

Dresde, la Saxe

.........nie powiem zebym palala checia do czegokolwiek.

9.10.07

Lille

j'ai pas vu :)

Ale za to widzialam fajna szkole, spozylam trzy bardzo francuskie i troche hiszpanskie bardzo celebrowane posilki i cwiczylam francuski :)

7.10.07

impresje z Francji

Camaret sur mer, le 1. octobre 2007...

Wczoraj (po przyjeździe, podkreślam ilość godzin spędzonych w autobusie – 22) :

Cichy wieczorny port.
Zapach ryb i morza.
Spokój.

Dzisiaj (2.10.2007):

Krajobraz szkocki (spacer po obiedzie).
Plaża tylko dla mnie.
Mgła.
Szum fal.
Ciepło słońca.

Francuskość:

Lampka wina do obiadu. Aperitif – cidre. Słodycze z regionu Quimper.
J’adore ca....

3.10.2007, sroda


Więc francuskiej opowieści ciąg dalszy......

Zatopieni w słońcu....

Wedrowka nadmorska...

Przestrzen nieograniczona.....

Celtyckość.....

Pozostałości militarne drugiej wojny.

Moment: morze – ocean!!!!(patrząc w stronę słońca)
Moment: żywopłot – droga (nad naszymi głowami cieniście zamknięta, jeżyny).


4.10.2007, czwartek


Energia menhirów – na rozpoczęcie dnia zorganizowałyśmy ćwiczenie z prowadzeniem ślepego – elementy nauki języka, zaufanie, dodatkowo zadaniem było znaleźć swój menhir, do którego ktoś Cię zaprowadził, kiedy miałeś zamknięte oczy.

Douarnenez

Plywanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wieczorem: zmierzch, nieograniczony horyzont, gwiazdy, ruiny.......

5.10.2007, piątek. Pożegnanie z Camaret


Kąpiel!!!!! Camaret port – zupełnie inne morze niż dnia poprzedniego - wietrzysto-faliste, ale pełne słońca, przyjaźnie ciepłego mimo popołudnia. Przestrzenna plaża, na której tylko garstka osób.

6.10.2007


Couchsurfing – I love it!!!!



Paris amazing!!!!!!!!!!

La nuit blanche


Dans l’eglise St. Madeleine......

Apres: !

29.9.07

W pociągu relacji Kutno Wrocław, godzina 11.01, dnia 28.09.2007.

(Proszę bardzo jak technika poszła do przodu, bloga można pisać w pociągu!)

Otóż wracam z kolejnego projektu i czuję się w pewien sposób wspaniale.
Psychicznie, mam na myśli, bo fizycznie jestem wyczerpana.

z dedykacja DLA MAMY ;)


Program w Łowiczu był niesamowicie przyjemny.
Rozpoczęliśmy od przypomnienia siebie sobie nawzajem i szkol, popoludnia w tym jakze uroczym miasteczku i wyjazdu na basen, gdzie mozna bylo korzystac rowniez z sauny. W takich momentach uwielbiam moja prace!
Potem bylo juz tylko lepiej.

Niech wspomne chocby wycieczke po okolicy - niesamowity romantyczny park Arkadia w porannym swietle, palac w Nieborowie z przebogatymi (zaskakujaco) wnetrzami i muzeum w Sromowie z rekodzielem ludowym (zabawne i urocze, polozone miedzy owocowymi sadami).
Mozliwosc przymierzenia stroju lowickiego i zatanczenia tancow ludowych. Kosztowanie wiejskich specjalow! (ech, to polskie jedzonko rownych sobie nie ma).
Gra w siatke (niech zyje bycie teamerem! coraz czesciej na projektach moge sobie pograc w siatke!)

Spotkanie - bardzo oficjalne - z burmistrzem Łowicza.
Warsztaty masazu - czyli profesjonalne potraktowanie moich pleckow przez jednego z uczniow!!! (i ponownie: uwielbiam w takich chwilach prowadzenie miedzynarodowych spotkan!)
Wycieczka do Łodzi - gdzie po Targach Rehabilitacji najlepiej "zwiedziłam" dworzec Łódź Kaliska, kupujac bilety. Slowko jeszcze o targach - zwykle nie zdaje sobie sprawy z rozwoju technicznego konkretnych branz: wiec uswiadamiajac sie w tym przypadku wyprobowalam fotele i wkladki masujace wszelkiego rodzaju! Oprocz tej przyjemnosci zdarzylo mi sie jeszcze odwiedzic w Manufakturze restauracje Sphinxa!(niech zyja stare krakowskie wspomnienia).

Ewaluacja byla bardzo bardzo pozytywna!
Pieknie miec ta satysfakcje udanego spotkania jako teamer.......

A potem jeszcze (po ogniskowej przesmacznej kielbasce !!!) gitara - wieczor mily z uczestnikami....(plus zagadki logiczne, bo akurat taki miala grupa nastroj zagadkowy).

Momenty piekne.

22.9.07

Weinfest

Meissen

Federweißer

O tym i owym

Zasadnosc pisania bloga?

21.9.07

Kiedy nadrobie zaleglosci?

Tyle zdarzen a czas pedzi i pojawiaja sie nowe niewstrzymanie i z zawrotna predkoscia....
Odsypiam.


Na przyklad program Abenteuerferien pod Lublinem w Motyczu i kolo Berlina w Blossinie w czasie miedzy 6.8 a 18.8 :



16.9.07

Balet - fascynacja

Ruch.
Muzyka.
Cialo.
Delikatnosc.
Pewnosc.
Sila.
Precyzja.
Piekno.
Klasyka.
Rownowaga.
Harmonia.
Ich zaburzenie.

14.9.07

Piekny tydzien

Wizyta duszy bliskiej :)

Doswiadczenie tlumaczenia na spotkaniu koncepcyjnym ciekawego projektu.

Wazne rozmowy o psychologii, dynamice grupowej, systemie nauczania, zmianie charakteru - wyzwania intelektualne, ktorych mi brakowalo?

We wtorek spontaniczny wypad do stolicy, dobrze bylo zajrzec tam ponownie i cieszyc sie tym niezmiernie. (Mile "mitfahrgelgenheiten", zauwazanie zmian kolejnych - Potsdamer Platz np czy Kudamm, a Pomnik Holocaustu!!!! - zupelnie nieoczekiwanie... amazing).

Piekne momenty (powtarzam sie?).
Coz, kiedy tak po prostu zwyczajnie dobrze mi w moim zyciu!

6.9.07

Cinema

<<"Black Sheep" is about urban Berlin Lifestyle. About a bunch of hopeless losers, who are trying, to get the big money with the strangest plans. There is a Ex-Handmodel for Rolex, who wants to seduce a yuppie girl and cheat his insurance company. There is a East-German woman and her drunken artist boyfriend playing Lotto. Some satanists, who are planing a ritual with there grandmother. Two young anarchists, who are testing a new kind of Ego-economy. And last, but not least, three horny Turkish boys, who are stealing cash, to meet a prostitute. A lighthearted, stylish comedy in a electric Berlin, full of surreal moments. About material illusions and true love.>>(imdb)

Plany wrzesniowo-pazdziernikowe

7 - 9.9 Großhennersdorf (miedzy Loebau i Zittau) szkolenie PNWM part 3, w drodze powrotnej zwiedzanie Bad Muskau - przepieknego parku, w ktorym organizujemy projekt w ramach szkolenia - urocza okolica, spacer pelen slonca, kolorow i pomyslow, a nawet piesza wizyta w ojczyznie!
12 - 13.9 Asia w roli tlumacza na jakims blizej nieokreslonym spotkaniu w Czechach
16 - 21.9 Szkolenie dla animatorow grup miedzynarodowych polsko-niemiecko-francuskie, tym razem w charakterze uczestnika :)
23 - 28.9 Wymiana szkol zawodowych, spotkanie drugie Lowicz
29.9 - 6.10 BRETANIA!
7.10 PARYZ
8.10 Beuvry k/Lille

(czyzbym nie mogla doczekac sie Francji?)

5.9.07

Building ponds

It has to be in English.
About my workcamp.
It was just great (and still is, so far I know - I had to leave one week earlier, but they are still working).



http://www.duesseldorf.de/top/thema010/aktuell/news/workcamp/
index.shtml

4.9.07

Moze na poczatek o Poznaniu?

Bo to bardzo urocze miasto jest.
Bylam tam od piatku rano (31.8) do niedzieli popoludnia (2.09), z okazji testu na tlumaczeniowe studia podyplomowe (niemiecki).
Przyjechalam pociagiem nocnym z Düsseldorfu, opuszczajac moj workcamp, ktory sobie jeszcze wlasnie trwa, do 8.9.

Spotkanie z Pania Doktor Bandurska bylo jakze waznym wydarzeniem.
Niemniej istotna byla impreza pozegnalna Sebastiana (Lyon, Erasmus toze), ktora wyniknela calkowicie spontanicznie i nieoczekiwanie.

Leniwa niedziela z poznym sniadaniem i wazna rozmowa (Seb), ze spacerem do Parku Cytadeli (Ania plus Marcin)przypomniala mi nasze franfurckie wolne, rodzinne popoludnia :)
Rzezby Abakanowicz!
Wyrazistosc slonca w opozycji do dni poprzednich!

Powrot byl zaiste ciekawy: pociag do Wroclawia i mitfahrgelegenheit bezposrednio na Martin-Luther-Str, w bardzo ciekawym towarzystwie, zglebiajac szczegoly prawniczego swiata w Niemczech.


Jakos tak osobiscie ten wpis sie uksztaltowal bardzo...a jednak wciaz za malo.

Zmeczenie?

1.9.07

other reality

God, the august is gone, I dont believe that....

I am completely exhausted...

Coming back from amazing summer projects....missing people I met and generally my people...

In some way - totally happy...

4.8.07

Elba / Łaba

Nurt spokojny, leniwy.
Czesto opada znacznie.

Samotne kajaki.
Parostatki.

Gladka jak stal.
Zmienna.

Plaskie, zielone, zapraszajace do spacerow tereny nadbrzezne.

1.8.07

W odcieniach zolci i czerwieni

Wiec zanim sie obejrzalam, przyszlo mi pozegnac sie z Alaunstr, na wlasna prosbe.
Zmienilam pokoj. Z "pokoju-L" przenioslam sie do zolto czerwonej norki...Wlasciwie to jeszcze nie calkiem, bo tak naprawde dopiero od wrzesnia, ale teraz testujemy :) Czy tym razem nie ujawnia sie moje asocjalne tendencje i dogadam sie z wspollokatorami (w liczbie 3: 2x male, 1x female)...Zatestowalismy przy piwie i w klimacie ciemno-tanecznym. Niezle wypadlo. Chyba za tym tesknilam?
Widok na stare kamienice zamienilam na zielen kasztana, urok Alaunstr i Alaunparku na sasiedztwo kosciola M.Lutra (gdzie koncert Polsko Niemieckiej Mlodej Filharmoni Dolny Slask - List 2 Rapsodia Wegierska!!!) i Louisenstr.

30.7.07

Cyrk w Görlitz

dziecko we mnie....

o cyrku musi byc cos wiecej, bo bardzo wazne, ale musze w sobie to poukladac.

HH


Port.
Woda.
Polnoc.
Wielkomiejskosc.

18.7.07

Neustadt

  • Gitara i harmonijka - koncert/improwizacja pod oknami mymi poznym wieczorem...melancholijnie...
  • Boso jezdzacy na rowerach...
  • Kafejki z klimatem, ktorych tak bolesnie brakowalo w FFM...
  • Sklepy, ktore czaja sie na kazdym rogu, z bogactwem ubran egzotycznie-orginalno-kolorowych...niebezpieczne!
  • Kluby, w ktorych muzyka "independent" i rock do tanczenia, o ktore tak trzeba bylo walczyc swego czasu (ZanziBar) - dwa kroki od "domu"...
  • Francuskosc...

16.7.07

you couldn't imagine a better weekend

Let's say: now is English turn. Forgive me all my mistakes, hope it doesn't matter for you....I just love languages, that's it. Moreover, what is really important - I should have started with that - my don't-speak-polish friends can read my blog as well! Additionally, I am again a bit active on couchsurfing right now, so I am forced to use English anyway...and can't do it in any other situation. Let me try it here as well.

I have enjoyed my true summer weekend, full of sun, with the holiday atmosphere: laziness, relax.......
I have had the opportunity to participate in Lange Nacht der Kultur (The Long Night of Culture) in Meißen (thanks to the invitation of Kathrin).
We started with guided tour in the theatre, which was a bit like a journey in time, to my childhood, remembering the several times I was on the stage or offstage. But it wasn't really the highlight of the evening. This came later, with the guided walk through the city. It was fantastic. A women which was talking in the old German dialect about the past. The school pupils from local school playing legends in the costums, with a lot of talent - with all their hearts! It was a great entertainment, and although it was so hot we didn't feel a bit tired! After that we climbed the tower of the cathedral. Walking between gothic columns in the high we enjoyed the gorgeous view of the valley of Elbe.....Magnificent! The light of late afternoon, wonderfull architecture in so close experience, own heart beating fast because of the effort.......
The piano concert, the gospel concert, another tower climbing - when it was already dark - and watching the hill with the castle and cathedral lightened very nicely with sounds of cuba rythms played in the market.........Sounds like too much for one evening :)

On Sunday in contrary we just had one big attracion: water and sun, sun and water, water and sun........Which by this waether was maybe as pleasant as all cultural events from the Saturday evening :)
So the whole day I was lying in the sun - in the water or on the grass..........
I wish I could spend all the heat days this way......

13.7.07

Plany wakacyjno zawodowe

Najblizszy weekend, ktory wlasnie tak wspaniale sie zaczal (wspaniale wolne popoludnie, schylek dnia na balkonie na podworze w mej dzielnicy), spedzam w Misni (Meißen).
Kolejny (21/22.7), jak wszystko dobrze pojdzie, w Hamburgu.
Potem seminarium- warsztaty cyrkowe dla dzieci - w Zgorzelcu (Görlitz), 24-28.7.2007 (nie z mojego stow, z zewn).
A potem to juz bedzie sierpien, wiec
6-18.8.2007 Program Ferie z przygodami (tym razem juz Europa Direkt). W trakcie programu wybywam na chwile na wesele jednej z waznych duszyczek :) (11.8 Anetko!to juz niedlugo!!!)
18.8-1.9.2007 Workcamp w Düsseldorfie z SCI.
wrzesien.......ZAPRASZAM DO MNIE!
c.d.n.

12.7.07

Travail

Alors, je suis au bureau, comme tous les jours.
C'est agréable.
Ce n'est pas fantastique, que je puisse dire ca?

Cette semaine est trés interessante, mais trés fatigante en même temps.

Lundi j'avais une interview pour un journal!!! Je connais une journaliste (de couchsurfing), elle ecrit pour le journal Dresdner Neueste Nachrichten. Elle est trés sympathique et m' a proposé un article sur moi!!!! (Avec notre association en arriere plan).
Alors, j'ai à nouveau recapitulé ma vie :)
Et apres j'avais une scéance photo avec la photographe!Ca m'a beaucoup plu!

Et maintenant on travaille avec Julie sur le projet Les vacances avec aventures qui a lieu en Pologne (pres de Lublin) puis en Allemange (pres de Berlin) et c'est pas facile, mais, oui, c'est la vie.

Et pour ce soir, on va a Le soiree brasilienne!!!On a besoin d'un peu de relaxation, apres tout ce travail :)

Weekend rodzinno-turystyczny.Retrospekcja.


Rodzice przyjechali w sobote. Udalismy sie od razu...po meble. Do miejsca, gdzie mozna je sobie zabrac za darmo :) Udalo mi sie zdobyc dwie polki, na ktorych dumnie ustawilam moje ksiazki! (male radosci...)

Nastepnie przespacerowalismy Drezno wzdluz i wszerz, ogladajac sobie scisle turystyczne, mniej lub bardziej autentycznie zabytkowe centrum, tzw. Stare Miasto. Sesja zdjeciowa, raczej malo zglebiania historii zabytkow i ludzi - ot tak, wlasnie, spacerowo, leniwie, z kawa i lodami na zakonczenie.

Dnia nastepnego - zwiedzanko czesci miasta przy tzw. moscie Niebieski Cud (das Blaue Wunder), niezapomniany wyjazd kolejka na wzgorze Loschwitz oraz ogladanie zamku Moritzburg, w poblizu Drezna.
Nie bylo juz szaro i zimno, jak dnia poprzedniego (typowa pogoda w lipcu tego roku) ale pieknie, blekitnie i zielono, soczyscie i przejrzyscie...

Ach, no i to wspaniale jedzonko, przygotowane przez moja mame!
DZIEKI! :)

10.7.07

In der Sprache des Feindes

Hat sich gerade so angeboten.......weil ich gestern einen französischen Film gesehen habe,
und zwar auf Deutsch (Je vous trouve trés beaux, 2005).

Dass ich in Deutschland schon wieder lebe, gefällt mir.
Dass ich mit meinen 2 "Muttersprachen" arbeite - begeistert mich.
Dass ich immer wieder so viel im Deutschen lerne - finde ich einfach faszinierend.
Aber es tut mir leid (und wie!), die Filme muss ich in origineller Sprache anschauen.
Ich dachte, ich kann es doch ertragen, aber das war die letzte Probe gestern.
Obwohl der Film ganz interessant war, und die zweite Hälfte hat mir sogar sehr gefallen.
Obwohl es an der Elbe war, der Leinwand direkt am Ufer, links die berühmteste Sehenswürdigkeiten Dresden und rechts eine Brücke, bei der Abenddämmerung........
Und die Gesellschaft war sehr sympathisch (Arbeitskollegin, aus Frankreich).
Tja....
Hab auch ganz doll gefroren die letzten Momente...

Es leben die Filmnächte am Elbeufer!

6.7.07

Nie-szara codziennosc

Siedze w pracy, slucham Trojki, nie moge uwierzyc, ze juz 6. lipca.....

Zmienilam lokum, to moj pierwszy tydzien na Alaunstr, czyli w sercu Neustadt, mojej ulubionej dzielnicy Drezna. Wszystko by bylo pieknie, gdyby nie fakt, iz nie mam mebli, i zyje w wielkim pokoju-obozowisku....

Tydzien miedzy projektami w czerwcu zajelo mi szukanie pokoju. Ogladanie pokoi, poznawanie ewentualnych wspollokatorow....bylo to ciekawe, ale wyssalo ze mnie sporo energii - opowiadanie o sobie itp. Niemniej jednak widzialam sporo ciekawych wnetrz w ciekawych okolicach (zobaczylam 8).

I teraz zmiana otoczenia - oczywiscie in plus. Tylko to zycie na podlodze, mam nadzieje, ze dlugo nie potrwa...bo ma cos pociagajacego w sobie, ale na dluzsza mete meczace jest.

Czekam na jutrzejsza wizyte mamusi i tatusia :)

5.7.07

RHChP am Elbeufer, gestern

Muzyka...
Woda...
Swiatlo...
Odprezenie....
Znane slowa....takie - moje!
Glosno....
Spontanicznie.....
Radosnie....
W nastroju imprezy....
O zachodzie slonca.....

Opole i domek

- tego mi bylo trzeba!

W niedziele rano, po projekcie pociagiem udalam sie do Opola, by spotkac siostre ma duchowa.
Zabralam ze soba jedna z uczestniczek projektu, przemila Niemke z Misni, ktora spedzila jakis czas w Polsce i jakos tak fajnie sie dogadywalysmy.

Opole urzeklo mnie swoja leniwa, niedzielna atmosfera i spokojem, po halasie i stresie Wroclawia.
Z wiezy Piastow Slaskich spojrzalysmy na miasto z gory, z barki krazacej po Kanale Mlynowka mialysmy ta niezaprzeczalna przyjemnosc spojrzec na miasto z perspektywy wodnej, a po dzikim desancie w okolicach ZOO zdecydowalysmy poogladac zwierzatka w tym slynnym opolskim przybytku.

I tutaj nalezy jeszcze dodac, iz groteskowosc barki przywolywala na mysl sceny ze znanego wszem i wobec polskiego filmu "Rejs". Bylysmy calkowicie zachwycone "Opolska Wenecja" (klika smutnych malutkich domkow, odbijajacych sie w Mlynowce, i poprzez to zaslugujacych niewatpliwie na to zaszczytne miano) i opowiescia flisaka-samozwanczego-przewodnika po Opolu.

Jesli chodzi o Ogrod Zoologiczny, musze przyznac, ze moj sceptycyzm zamienil sie w podniecenie, kiedy zobaczylam nosorozca i zyrafy. Kangury i zebry zrobily na mnie nieco mniejsze wrazenie. A czy zmienilam zdanie co do instytucji ZOO jako takiej? Tablica informacyjna pt Po co nam ZOO sklonila mnie do przyjrzenia sie problemowi z odmiennej niz dotychczas perspektywy....no i ten opolski design i waruneczki... wiec moze faktycznie ta funkcja edukacyjna i ochrona gatunkow....

Bylabym zapomniala o nalesnikach! Grabowka - przy Moscie Groszowym. Francuski styl, pyszne nalesniczki, francuskie chansons - tres sympa!

I nieco ponad godzinke od Opola - juz bylam w domku...Jakos tak mnie to psychicznie podbudowalo - rodzice, best friend....plus dobrze oswojone wnetrza. I przedpoludnie dnia nastepnego - rower na Pogorii z Katrin, ktora z grzecznosci (?) twierdzila, ze bardzo jej sie podoba....

Powrot mitfahrgelegenheit, tylko 6 godzinek....i ciagle kolaczace gdzies porownanie z droga do Frankfurtu - alez do tego Drezna blisko!


Wroclaw

Odbieram Wroclaw jako bardzo moje miasto - sporo przezyc, wspomnien, wygladajaca z kazdego kata jakas osobista, prywatna, rozczulajaca historia.


Projekt jednakze byl bardzo ciezki, ze wzgledu na niekompetencje i slabe przygotowanie osoby odpowiedzialnej za jego przeprowadzenie, a przede wszystkim ze wzgledu na brak komunikacji lub trudnosci komunikacyjne - gdybysmy tylko wiedzieli, ze trzeba pomoc.....
Niestety kosztowalo to wiele stresu osoby uczestniczace w projekcie rowniez - kiedy nagle zostaly one postawione w roli prowadzacego - bez wczesniejszego uprzedzenia (np ja).
I jakies takie obmawianie, klotnie, zachowania, ktorych chyba doswiadczylam ostatnio w podstawowce, jesli w ogole.
Jakie to bolesne, jest rozmowa przestaje byc dialogiem, argumenty sie rozmiajaja, i pozostaje nam smutny monolog...
Wiec nie bylo latwo.

A jednak udalo nam sie wspolnymi silami, sama nie wiem jak, przygotowac wystawe w knajpce na rynku wroclawskim oraz stworzyc ulotke o Wroclawiu - w czterech jezykach, informuajaca o najciekawszych rzeczach w miescie z punktu widzenia ludzi mlodych.
Wystawa - jakby ktos byl we Wroclawiu, wisi sobie w podziemiach Malgosi domku - restauracji w poblizu kosciola sw. Elzbiety.

I jakos tak z ludzmi bylo fajnie - badz co badz - obcowanie z ludzmi jest niesamowite...
Praca nad wybieraniem zdjec, oprawianiem, opisywaniem, wieszaniem, byla ogromna przyjemnoscia, tym wieksza, iz nigdy wczesniej tego nie robilam.

Inne wazne momenty:

spotkanie ze znajomymi z marcowego trainingu krakowskiego - w klubie Manana i jakies takie spontaniczne tance, pierwszego dnia, jako odprezenie po szoku poczatkowym (zderzenie z projektem wroclawskim)....
Ech, spotykam ludzi, ktorych tak krotko znam, a wiem ze swietnie sie z nimi czuje, i marcowe spotkanie ma taka cudowna kontynuacje.....Pieknie. Potem Mleczarnia, czyli proba przywolania klimatu krakowskiego Kazimierza...(pewnej niezapomnianej nocy w Alchemii...)

kino, razy 2

Obsluhoval jsem anglickeho krale
(z film.onet: "Obrosły legendą film "Obsługiwałem angielskiego króla" czekał na swój czas kilkadziesiąt lat. Być może los wiedział, co robi – Hrabalowskie gawędy wydają się dojrzewać z czasem jak ołomucki ser. Jest w tym filmie wszystko, co w Czechach najpiękniejsze: atmosfera legendarnych na całym świecie gospód, nieco Szwejkowska w wymowie historia i słodko-gorzki humor, którego tak bardzo zazdrościmy naszym sąsiadom zza Olzy. Widząc efekt pracy Jiřígo Menzla, Hrabal z całą pewnością uśmiechnąłby się i wzniósł toast kuflem dobrego czeskiego piwa.")

Shrek

(coz za rozkosz! mam problem w Dreznie z kinem, bo prawie wszystko jest dubbingowane...wiec postaralam sie wykorzystac okazje i z obejrzec czeski film z napisami oraz Shreka w dubbingu ale polskim - niezly ubaw w obydwu przypadkach)

Wycieczka w gory i zdobywanie Sniezki!

Zimno, ale w gorach ... wiec cudownie, bo zmeczenie, wysilek, i widoki i skaly, i chmury, i gorskie jeziora....i zachwyty....

Niedamirow - Parada

Zanurzenie sie w innej rzeczywistosci....

W Karkonoszach, z dala od zgielku cywilizacji, na granicy dwoch (trzech?) kultur, w domu jak z bajki.
Kilka dni, podczas ktorych tyle inspiracji i momentow kojacych obolala dusze.....

Bliskosc natury.
Sztuka.
Bliskosc czlowieka.

Warsztaty ze sztuka:
spacer po ogrodzie w milczeniu - by wyostrzyc zmysly
przygotowanie instalacji przy uzyciu wszelkich materialow plastycznych i naturalnych - odpowiadajac na pytania
1.skad pochodze, gdzie sa moje korzenie
2.jaka jest moja terazniejszosc - kim jestem i jak sie w niej czuje
3.dokad zmierzam - jak widze moja przyszlosc
terapia......
Jakze przyjemnie bylo pochylic sie nad soba w takiej formie....
A potem podzielic sie tym z innymi i doswiadczyc innych.... (w malej kilkuosobowej gurpie opowiadalismy o naszych dzielach i ich lokalizacjach w ogrodzie).

Nasza pozniejsza praca - podzielenie sie na grupy zajmujace sie projetekm praktycznym i opracowywanie konceptu spotkania - byla momentami bardzo wyczerpujaca, ale to otoczenie, i ognisko i wyprawa przez gory do Czech na piwo, czy spacer na wzgorze do wymurowanej z butelekj Laterny Futuri - wynagrodzily to z nawiazka.

http://www.parada.de/
http://www.parada.xtr.pl/
http://fortbildung.popow.net/index.php?option=com_zoom&Itemid=28&catid=3

Schirgiswalde

Wiec moj pierwszy samodzielny projekt byl sukcesem, a jakze.
Niezle sie bawilam, prowadzac go.
Moim co-teamerem byl Francuz polskiego pochodzenia, mieszkajacy w Berlinie, z ktorym niezle sie dogadywalismy.
Grupa polska - masazysci z Lowicza (pomaturalna szkola zawodowa).
Grupa niemiecka - dwie dziewczyny uczace sie na technika farmacji a reszta dopiero przed matura.

Nasze domki campingowe byly bardzo wygodne, pokoje obszerne, salony zapraszajace do odpoczynku. http://www.ferien-fuchsberg.de/
Wszechobecne slonce, pyszne jedzonko - slowem - wymarzony urlop w gorzysto-pagorkowatej okolicy Gornych Luzyc.
Miescinka Schirgiswalde malownicza i ciekawa architektonicznie, znajdowala sie w pewnym oddaleniu (co nie do konca odpowiadalo uczestnikom, a teamerzy na piwo musieli smigac 20 minut z gorki, a po piwie pol godziny wlec sie pod gore).

Program nie stanowil wielkiego wyzwania, aczkolwiek wymagal pewnych nakladow sil i energii.
(Przygotowanie gier jezykowych, tlumaczenie wykladu o systemie opieki zdrowotnej Niemiec oraz calego zwiedzania szkoly i kliniki w Jenie).

Budziszyn - punkt docelowy jednej z naszych wycieczek, wyroznia sie napisami w jezyku luzyckim zaraz obok niemieckiego (uwielbiam tereny takiego bogactwa kulturowego) i sklepem z czekoladami najorygilnajniejszymi jakie widzialam w zyciu (sprobowalismy z mleka owczego biala z makiem).

Jena - wizyta w nowoczesnej, swiezo wyremontowanej szkole, w ktorej mozna uczyc sie zawodu fizjoterapeuty, farmaceuty itp. (Ach te czysciutkie, jasne, swietnie wyposazone pracownie!)
oraz w klinice uniwersyteckiej w pracowniach fizjoterapii (przyjemnosc tlumaczenia fachowego slownictwa!).
Miasto - bardzo przyjemne, troche w przebudowie, jakis ryneczek, ale glownie zakupy.

Bardzo fajny mielismy wieczor regionow, polska grupa m.in. przedstawila legende o smoku wawelskim w sposob zabawny i interesujacy.

Z programu musialam wyjechac ostatniego dnia po sniadaniu, w polowie uroczego spiewania Panie Janie ze zmienionym - polsko - niemieckim tekstem (zal bylo, ech zal, opuszczac moja grupe).

Ale zaczynala sie nowa przygoda....

Bawaria

Niech bedzie chronologicznie, czyli zaczynam od poczatku.
Wyjazd z grupa turystow do Bawarii byl wyjatkowo meczacy (spanie w autokarze w drodze tam i z powrotem), stresujacy (nie bardziej czy mniej niz zwykle...no moze troche bardziej, bo kierowcy slabo wspolpracowali) ale niezmiernie satysfakcjonujacy i udany!!!
Wystepowanie w roli pani pilot jak najbardziej mi odpowiada.
Tym lepiej, jesli przy okazji moge spotkac sie z rodzinka (uczestnikiem wycieczki byl tato rodzony moj) oraz krewnych i znajomych krolika (mama wspolniczki mojej mamy i jej syn rowniez nalezeli do mojej grupki turystow).

W Norymberdze wazne:

Cmentarz pelen roz - kamienne wiekowe nagrobki,
historia zycia Wita Stwosza zaskakujaca!

Tereny, na ktorych odbywaly sie zjazdy Rzeszy - Koloseum...jakos tak - smutnie..

W Ratyzbonie:

Improwizacja - bylam tam po raz pierwszy a oprowadzalam grupe. Miasto bardzo urocze, piekny Dunaj i kanaly, piekne mosty, piekna katedra, piekne placyki o wloskim charakterze, ciekawe legendy z odleglych czasow....
Nie mialam ani sekundy dla siebie, a tak bylo goraco!

Hotel

Byl bezapelacyjnie wspanialy. Prowadzony przez starsze malzenstwo, zawsze gotowe do pomocy i bardzo bardzo bawarskie!
Z wspanialymi wyrobami z wlasnej masarni i tabunami much, ktore towarzyszyly nam przy kazdym posilku.
Gasthof Zur Post byl kiedys stacja dla koni na trasie pocztowych dylizansow. Juz od XIX wieku znajdowala sie tam gospoda, w ktorej raz nawet zatrzymal sie krol Ludwik Szalony, w drodze z jednego zamku do drugiego :)

Wyjazd na Zugspitze

Z taka latwoscia mozna sie znalezc tam, gdzie dotarcie kosztowalo mnie swego czasu tyle trudu, w deszczu i zimmmmnie...
Nie do konca wiec odczulam realnie, ze znajduje sie na najwyzszym szczycie Alp niemieckich.
Fajne bylo wspinanie sie pod krzyz po skalach, na ktorych lezal snieg, w bardzo sliskich butach - ale szczyt zdobylam!
Gory!!!!!!!!!!!!!!

Zamki

Linderhof - uroczy park z jakze uroczym (nieco kiczowatym?) bieluchnym palacykiem i - ulewa!
Wiec troche zdjec, z tatusiem na tle z-l-o-t-e-j fontanny i bieg w deszczu!

Neuschwanstein - nareszcie!
Troche organizacyjnego stresu, bo chociaz bylismy na czas, to bylismy za pozno, ale pomijajac to - z zewnatrz imponujaca budowla, a niestety w srodku odebralam jako kicz....
Najbardziej podobala mi sie kuchnia!
Cala ta historia zycia Ludwika i to wielkie halo troche sie zrobilo dla mnie meczace, bo szczerze mowiac zabraklo mi wiedzy, a Panstwo jak to zwykle byli bardzo dociekliwi.
Ale jednak te widoki, wawoz a nad nim mostek, z ktorego zamek pieknie widac - bajka.

Dzien monachijski

Bardzo odprezajacy. Aczkolwiek na miescie byly tlumy.
W kazdym razie np. akcja FREE HUGS na Placu Mariackim (bardzo mili mezczyzni ze swiata calego, ktorzy chcieli mnie - oraz innych przechodniow ma sie rozumiec - po prostu brac w ramiona).
Bieg po schodach na wieze kosciola sw.Pawla, by miasto zobaczyc z innej perspektywy.
Spokojne saczenie kawy mrozonej.
Fontanna przy bramie Karola.
Moj stosunek do Monachium - coraz bardziej lubie to miasto. Coraz bardziej traktuje je jako "swoje".

Noc w autokarze i dworzec w Boleslawcu o 6 rano - nadzieja nowego dnia, zapowiadajacy sie upal, spiew ptakow i oczekiwania spotkania w Schirgiswalde.....

4.7.07

Wrocilam

i obiecuje, ze sie rozpisze ponownie!!!!!!!!

20.6.07

Bogactwo spotkan

tak ogromne, udzwignac nie moge...
gdzie zaczac???

Kunst...immer wieder

"Nehmen und Geben, Leben und Leben lassen - die Kunst des Lebens ist manchmal nicht einfach. Der Tanz ist eine Kunst, die im Moment entsteht und wieder vergeht, neu erschaffen wird und im Gedächtniss haften bleibt. Körperhaft oder im Auge des Betrachters. Bewegung und Rythmus malen mit dem Körper. Genauso wie Farben und Gesten mit dem Pinsel malerisch auf die Leinwand zu bringen, so lässt sich das eigene Leben darstellen und verschönen".
(eine Künstlerin aus Dresden)

Niemand kann mir nehmen, was ich getanzt habe (spanisches Sprichwort)


...po niemiecku....bo w wyniku przezyc ostatnich dni... o ktorych juz za chwile....ale tak jakos pasuje!

4.6.07

Nowy miesiac - nowy plan!

  • 6 - 10.6.2007 Wycieczka do Bawarii z Biurem Podrozy WistTravel z Dabrowy Gorniczej dla starostwa powiatowego w Olesnicy
            • 7.6 Norymberga (Nürnberg)
            • 8.6 Garmisch Partenkirchen, Zugspitze, zamki Ludwika Bawarskiego (Linderhof, Neuschwanstein, Hohenschwangau)
            • 9.6 Monachium (München)
  • 10 - 14.6.2007 Program wymiany mlodziezowej miedzy medycznymi szkolami zawodowymi w Lowiczu i w Jenie, spotkanie pierwsze w Schirgiswalde w poblizu Budziszyna (Bautzen)
            • 12.6 Budziszyn (Bautzen)
            • 13.6 Jena
  • 14 - 17.6. 2007 Polsko niemiecko czeskie szkolenie dla animatorow wymiany mlodziezowej DPJW, Niedamirow Parada - Dom Trzech Kultur
  • 25.6 - 2.7.2007 Wroclaw w oczach mlodych Europejczykow/ Breslau in den Augen junger Europäer (polsko niemiecko czesko lotewski program w wyniku ktorego powstanie wystawa zdjec i ulotka o Wroclawiu)
Z czego wynika, ze miedzy 17. a 24.6 pobede w Dreznie. I wtedy zapraszam do mnie.

31.5.07

Wieczorem

Motocykl

Jeden z couchsurfowcow – calkiem mlody, niestety, ale bardzo mily i interesujący – wybral się ze mna na koncert, ale chodzi o to, ze nie ma miesięcznego, wiec.......przyjechal po mnie swoim motorkiem!
Ech, ta prędkość i te zakrety, ta – co tu duzo mowic – jazda!
(Pikantnych szczegółów, których domagaja się niektórzy czytający niestety nie będzie).

Koncert

Reisekneipe/ Knajpa-podroz...adres – oczywiście – Neustadt
(wszystko co cool, underground i alternative ma ten adres w Dreznie).
Band Songs for Ulan z Wloch, couchsurfowcy.
Klimat leniwego pociagania za struny, po-miedzy ...


Wypadek

Wydarzylo się to dnia 30.5.2007 w godzinach popołudniowych (ok. 17) na ulicy Parkowej w Dreznie.

Nieopatrznie wjechałam rowerem na poruszający się - na szczescie - z niewielka prędkością samochod koloru gleboko granatowego.

Upadlam.

Moja spowolniona reakcja i bezbrzeżne zdziwienie: jak to możliwe, ze zderzyłam się z samochodem, wywróciłam sie, wszystkie rzeczy rozsypane na ulicy...a mnie nic się nie stalo! Najmniejszego zadrapania, stłuczenia, rozdarcia...nawet rower bez szwanku! Jedynie podenerwowanie. Które również kierowalo para w średnim wieku z samochodu – Panswto byli bardzo przejeci i pomocni!

Szczescie.........

Będę teraz ostrożniej jeździć?

Truskawka

(ang.strawberry, niem. Erdbeere, jap.ichigo, gr.fraula, sp. fresa, fr.fraise, cz.jahoda, lv.zumuno).


WIKIPEDIA: Poziomka ananasowa, truskawka, poziomka wielkoowocowa (Fragaria ×ananassa Duchesne, syn. F. grandiflora Ehrh., F. chiloensis × virginiana) -
z rodziny rozowatych (Rosaceae Juss.). Bylina ta została uzyskana w Europie przez skrzyzowanie pochodzącej ze wschodniej Ameryki Polnocnej poziomki wirginijskiej (F. virginiana Duch.) z chilijska (F. chiloensis Ehrh.), którego dokonał Duchesne w 1712 roku. Uprawiana ze względu na smaczne owoce, wyjątkowo i przejściowo dziczeje.


W drinku z sokiem grejpfrutowym (u Sylwii w Warszawie na imprezie, o której chyba nie wspominałam...ale ten moment z tym drinkiem w reku zaraz po wejsciu!)

W lodach (np. strawberry cheesecake).

W jogurcie.

Mrozona.

W kompocie.

Na buleczce słodkiej lub w ciescie z galaretka!

Ale nie tylko!

Bo wlasnie jest ta wspaniala pora roku, kiedy można jesc pyszne, swieze, słodziusieńkie, soczyste truskawki!

Co robie prawie codziennie

Niestety nie prosto z krzaczka, jak za starych dobrych czasow w dzieciństwie spedzanym na wsi...

Jestem wielka fanka truskawki, choc nie obsesyjna (jak niektorzy bliscy znajomi z przeszlosci...)

29.5.07

Sztuka ogolnodostepna

W ramach akcji KunstOffen in Sachsen wloczylam sie od atelier do atelier w trakcie przedluzonego weekendu (poniedzialek byl wolny - Pfingsten).
W poszukiwaniu kolejnych adresow pracowni malarskich czy warsztatow tworcow wszelkiego rodzaju odkrylam niesamowite miejsca w Dreznie i przyznaje, ze zaczynam sie powoli emocjonalnie z tym miastem zwiazywac, co wydalo mi sie przez moment nawet niebezpieczne....

Zaczelam od miejsca taneczno-malarskiego, ktore okazalo sie bardziej malarskie niz taneczne: pani architekt interesujaca sie tancem w formie wszelakiej wynajela maly sklepik w okolicy niezbyt ciekawej (lata 50te dookola, puste, straszace wybitymi szybami kamienice, a obok mieszkania, ale lagodnie powiedzmy malo elitarna okolica). Szukanie miejsca tego bylo troche jak zabawa z dziecinstwa w podchody - podany na ulotce adres okazal sie byc pustym odrapanym lokalem, z informacja, ze wystawa znajduje sie 100m dalej w lewo - a wyobrazalam sobie po opisie, ze bedzie to przytulny sklepik z towarami indyjskimi. Rozmowa z pania architekt byla dosc ciekawa, o tym co i jak sie buduje/odnawia w Dreznie (z akcentem na Semperoper i Frauenkirche). Co do obrazow - marzycielskie spojrzenie na Wenecje - bazylika sw. Marka jak z pastelowego snu...
Nastepnie udalam sie (a bylo juz ciemno) w okolice uroczo okreslana jako tereny przemyslowe. Kierowalam sie wg mapy, myslac, ze natrafie na uczeszczana droge, ktora okazala sie ciemna uliczka w poblizu klubu nocnego...ale smialo wmaszerowalam w nia, bladzac miedzy starymi poprzemyslowymi budynkami, torami kolejowymi i innymi barakami, a jeden z nich okazal sie byc Verzahnungsfabrik - czyli stara fabryka zebatek (???) gdzie rozni artysci rekodziela sobie pracuja i zyja w swego rodzaju komunie :) Zwiedzilam pomieszczenia wystawowe, usmiechajac sie nad instalacja przedstawiajaca kobiete z telewizorem zamiast glowy siedzaca na stercie zniszczonych komputerow... i zastanawiajac, jak dobrze bawia sie ludzie tworzacy tego rodzaju eksponaty, widzac np. hustawke umocowana u sufitu i wsluchujac sie w interesujace dzwieki chilloutowe dobiegajace z innych pomieszczen. W nastepnej hali podgladnelam panow wytwarzajacych witraze, natomiast w wystwie kolejnej zauroczylo mnie kilka czarnobialych zdjec - ciesze sie, ze jeszcze moga mnie zdjecia zaskoczyc...ze jeszcze mozna dobre zdjecia zrobic...ze nie wszystko musi byc powtorka....cyfrowa....liczy sie pomysl i swieze - inne - spojrzenie na to co znane i codzienne....piekne poczucie nadziei na - moze cos wlasnego kiedys w tej materii...
Taa..a potem siedzacy przy stoliku na zewnatrz "artysci" zaprosili mnie, abym sie przysiadla i tak, pod gwiazdami, odbylismy mila pgawedke o wszystkim i o niczym, ale raczej nie o sztuce. O Polsce (na ktora wszyscy tutaj inaczej reaguja niz w Hesji!), o Dreznie, o tym co robimy i kim jestesmy...I tutaj uwaga: swietnie sie czuje, mowiac o tym co robie obecnie - dobry znak???

I to byla sobota.
Niedziela ropoczela sie upalnie, a potem byly burze. Zajelam sie nieco swoim grzesznym cielskiem, probujac uprawiac jogging i plywanie, by nastepnie ponownie udac sie na poszukiwanie pracowni artystow.
I znalazlam trzy. W piwnicy malowniczej bialej willi w okolicach Drezdenskiego Uniwersytetu Technicznego (calkiem niedaleko mojego akademika) zwariowana, spontaniczna asystenkta stomatologii prezentowala, czestujac gosci kawa, swoje pelne optymizmu prace. (Np. Ich im bunten Leben totalnie w moich kolorach!!!) Wiec inspiracja, zeby tez cos robic i tworzyc i wyrazac siebie w sztuce...
W czesci miasta zwanej Coschütz, gdzie spod mojej Hochschulstraße mozna dojechac trojeczka (lubie te tramwaje tutejsze, choc oczywiscie na poczatku brakowalo mi metra!), znajdowal sie moj nastepny cel. W atmosferze wiejskiego leniwego popoludnia odwiedzilam warsztat kolejnych artystow, zajmujacych sie takoz i malarstwem, a oprocz tego ceramika, rzezba w drewnie, produkowaniem kukielek etc. To nagle przejscie z miasta w sielankowy nastroj pelen slonca
i zapachu swiezego drewna - piekny moment! I ponowne inspiracje, pomysly, zachwyty....

W zupelnie innej czesci miasta odkrylam - oczywiscie zupelnie przypadkowo - ruiny kosciola Sw. Pawla, gdzie obecnie odbywaja sie sztuki teatralne....widziane po raz pierwsz oswietlone wieczornym sloncem, wiec w tym jakze przyjemnym momencie dnia, w moim ulubionym swietle.
Ostatnie atelier bylo jakos najmniej wyraziste, aczkolwiek rowniez przyjemne: tym razem profesjonalistka zajmujaca sie - ponownie - abstrakcja. Upiekla wspanialy chleb, ktory z przygotowanym przez nia smalcem smakowal wybornie :) ... (wiec bardziej cos dla ciala tym razem).

Poniedzialek - nowe odkrycia i nowe niespodzianki. Znowu w okolicach Coschütz, czyli klimat sennej prowincji - ale nagle: zanurzylam sie w las, schodzac stromymi schodami prowadzacymi obok strumienia do wawozu, w ktorym - jak nieoczekiwanie! - natrafilam na budynki starego browaru, uzytkowane teraz m.in. jako pracownia malarska czy pomieszczenia klubu tanca.
75-letni elektryk zajmuje sie malarstwem hobbystycznie, od 10 lat. Calkiem profesjonalnie wlasciwie. Czyz zycie nie jest fascynujace, jesli mozna na starosc wciaz zajmowac sie tak piekna sprawa jak sztuka, wykorzystujac swoj czas wolny? (Popadam w banal?Tak po prostu myslalam w danym momencie, banalnie proste.)

W budynku starego dworca w poblizu dziala obecnie warsztat produkujacy witraze. Byl to rownie ciekawy punkt programu, wraz z znajdujaca sie na pietrze kolejna wystawa - wirtualna. W pustych pomieszczeniach ustawione zostaly okularki do slajdow - i dopiero spogladajac przez nie mozna bylo obejrzec nie-realna wystawe. Gra ze zludzeniem optycznym, postrzeganiem przestrzeni - fascynuje mnie. A tutaj kompletnie mnie zaskoczyli, jeszcze sie z czym takims nie spotkalam! (Mozna odniesc wrazenie, ze latwo mnie zaskoczyc..... :) co chwile jakis okrzyk zdziwienia).

Wieczor literacko-malarski z lampka wina i lodami haagen dazsa byl godnym akcentem konczacym weekend otwartch drzwi pracowni artystow. Wprawdzie siedzialam w lokalu przy ul.Bautzener Str. 41 (nie mylic z Batzener Landstr.) przemoczona i - jak wszedzie - samotnie (wsrod innych, wciaz jednak), ale rozkoszujac sie sila slowa i tworcza atmosfera unoszaca sie nad sztalugami i napoczetymi tubkami farb tudziez stojacymi wszedzie gotowymi plotnami.
(Przemoczona, bo po wjezdzie kolejka wagonowa (taka jak na Gubalowke!kto by pomyslal, ze w Dreznie jest cos takiego!) na wzgorze Loschwitz padlam ofiara kolejnej burzy).

Tyle co do mojego niepowtarzalnego weekendu. Przepraszam, ze tak obszernie, ale wrazenia te byly tak silne...mam nadzieje, ze choc odrobine zdolalam Wam przekazac, wlasciwie nad tym tak caly czas ubolewalam - ze nie moge z Wami dzielic tych przezyc w doswiadczeniu...wiec niech przanjmniej bedzie w slowie.

Dziekuje za komentarze! :)
Milo z Waszej strony :)

A teraz moglabym troche popracowac, moze...
Ale jeszcze tylko slowko o wieczorze ukrainskim, zanim mi umknie.
A impreza ukrainska odbyla sie w czwartek wieczor i zasluguje na uwage z dwoch wzgledow: po pierwsze w ramach programu zapoznawania ludzi z Drezna wkomponowalam sie w towarzystwo erasmusowo-doktoranckie z TU i HTW (czujac sie, jak to bywa na erasmusowych imprezach, lekko i wspaniale, a przy okazji, jakbym znala tych ludzi od wiekow). Po drugie, na poczatku pomagalam nieco w kuchni, przygotowywac wareniki (ktore sa po prostu pierogami wypelnionymi ziemniakami), pirogi (ktore wcale nie sa zwyklymi pierogami, tylko takimi wielkimi, smazonymi z kapusciana mieszanka w srodku) i golubce (nasze golabki) - czyli tak sie miedzykulturowo edukowalam, a na koniec popijalam Feldschlösschen, i niestety, znowu Becksa (ech, te frankfurckie imprezy z Becksem w reku, mam do czego tesknic!).

Ciekawa jestem, co wydarzy sie w tym tygodniu...

A co u Was...moze wezmiecie ze mnie przyklad - bardzo fajnie sie pisze bloga, musze przyznac!
Do nastepnego zatem!

24.5.07

Wspomnienie Workcampu w Kassel


Workcamp prowadzilam, dla przypomnienia, dla Service Civil International miedzy 2 a 15 kwietnia tego roku :)
...
ach, jakze wspaniale sie pracowalo w naszej grupie!
to wlasciwie jedno z najciekawszych zdjec :)
wiecej znajdziecie
na:
http://www.flickr.com/photos/schaedelbach/sets/72157600163407924/

O poranku

Jakze wspaniale rozpoczac dzien, jadac do pracy na rowerze! I zeby nie odmawiac sobie kolejnych drobnych przyjemnosci, czyniacych zycie tak wspanialym (prezent na imieniny???), spozyc lody häagen dazsa strawberry cheesecake wraz z kawa, zanim rozpocznie sie pracowac... (powinnam dostawac tantiemy za reklame!)

Jest upalnie w ciagu dalszym.

Czy ja chcialam napisac cos o dniu wczorajszym? Nie chce byc krytyczna, ale jak tak patrze na ten blog, to wydaje mi sie cholernie nudny....zero zdjec, monotonia... NAPISZCIE COS!!!! :) (bedzie wtedy nie tylko na mnie!)
Aha. Wczoraj zorganizowane przez Europa Haus Dresden zwiedzanie ratusza (http://www.dresden-und-sachsen.de/dresden/rathaus.htm) - a wlasciwie wyjazd na wieze ratusza, zeby zobaczyc stolice Saksonii z gory (nice). Celem mym bylo wlasciwie zaaranzowanie jakiegokolwiek kontaktu z kimkolwiek, bo cierpie na samotnosc,
WAS TU NIE MA!
Zobaczymy, moze cos z tego wyniknie jeszcze....
A sama wieza ratuszowa ciekawa jest - wysoka na 100m, na wienczacej ja galeryjce znajduja sie figury przedstawiajace rozne cnoty - najciekawsza byla dla mnie Prawda - z lustrem w dloni - oraz Wiara, jej atrybutem byl kij pielgrzyma.

W kazdym razie: wieczorem tez meczyl mnie ped ku znalezieniu sobie nowego/jakiegokolwiek towarzystwa, wiec w pobliskiej Bierstube spotkalam milych couchsurfuerow i udalismy sie na Tequilla-Party, ktorejednak wkrotce opuscilam, klimat mi nie podszedl.
Pozytywnym rezultatem moich wieczornych wycieczek bylo oswojenie okolicy - potrafie teraz odroznic Club Mensa od Neue Mensa i wiem gdzie jest najblizsze mego akademika miejsce, gdzie mozna napic sie piwa.

22.5.07

Kolejny

Dobiega konca dzien pracy..
Glodna, zmeczona i spiaca - proza zycia.
Zasadniczo jednak jakos tak zwyczajnie - zadowolona?

Wrocmy na moment do Lowicza, dlaczegoz by nie?
Senne prowincjonalne miasteczko w srodku Polski. Do ostatniej srody uosobieniem Lowicza byla dla mnie etykieta na mleku z postacia w typowej pasiastej spodnicy i na innej etykiecie wielki napis na dzemie :)
A teraz, po tym jak dotknelam prawdziwego lowickiego pasiaka, wspielam sie na wieze kosciola w centrum miasta, aby z gory spojrzec na okolice, i wysluchalam opowiesci miejskiego radnego (a zarazem dyrektora szkoly, z ktora robimy wymiane) jakze piekna i wspaniala okolica owa jest - nie moge juz w ten sam sposob patrzec na Lowicz.
Tylko ta polska prowincjonalnosc, zawieszona miedzy malomiasteczkowa duszna polskoscia lat siedemdziesiatych (budynki!) i nowoczesnoscia (dojezdzajace samochodami do szkoly nastolatki) w polaczeniu z przekletymi tradycjami calowania w reke i obiadu z rosolem i kompotem, sztywna oficjalnoscia (specyfika spotkania?)....czy ja narzekam?
(A spiewajac na Heyu "Moja i Twoja nadzieja" prawie lzy w oczach mialam, ze moge znowu uczestniczyc w czyms, w czym wyroslam, poddana moze nie do konca udanemu procesowi socjalizacji w mej ukochanej ojczyznie....)

Opuscmy jednak wspomniane miasto w wojewodztwie lodzkim, polozone nad Bzura (31 tys. mieszkancow) i przeniesmy sie do Warszawy. Ponownie, bo - mimo wszystko - warto!

A zatem owej soboty opuscilysmy Stadion Syrenki Politechniki Warszawskiej, by udac sie do muzeow. Wyladowalysmy w bardzo ciekawym, zarowno architektonicznie jak i wystawowo, Zamku Ujazdowskim.
Otoz aby sie dostac do niego wieczorem, przechodzac z przystanku autobusowego nad Trasa Lazienkowska (???tak???) trzeba przejsc przez tunel zieleni, na koncu ktorego wylania sie kosmicznie - niebiesko podswietlona fasada budynku. Sprawia wrazenie niewielkiej budowli, natomiast kiedy juz odwiedzajacy znajdzie sie w srodku, czeka na niego ciekawy labirynt roznych wystaw w roznych zakamarkach, a takze calkiem sympatyczny dziedziniec ze studnia, zapezpieczona tafla szkla (walka z pierwotnym lekiem, aby na szkle stanac - dokladnie oszukujac zmysly...jakby sie spasc mialo zaraz do srodka - sztuka?)
Ktora z wystaw najbardziej odpowiadala mi w tamtym momencie?

Za bardzo ciekawe uznalam szkice zwiedzajacych CSW i innych warszawskich galerii - takie jakies codzienne, ale nie banalne, dzieki kresce..... zarysowujacej ksztalty (czesto tylko zaznaczone - niedokonczone!) w bardzo ciekawy sposob, zartobliwie przedstawiajacy odbior poszczegolnych wystaw. Obrazki prezentowane sa w bardzo malym piwnicznym pomieszczeniu (Galeria Okna?), do ktorego trzeba sie dostac przez kawiarnie (element tajemnicy i odkrycia!)

......uzupelnienie nastapi :)

.....chmurzy sie i ciemno jest, cisza przed burza....

A ja moze jeszcze o Semperoper (http://www.semperoper.de/) Imponujaca! Ogromna. W porownaniu z Opera we Franfurcie moze nieco mniejsza - ale frankfurcka jest ewidentnie nowoczesna (w odcieniach niebieskich!!!) i z zewnatrz bardzo "lata 7ote" niestety. Dekoracjami dorownuje badz przewyzsza (ze wzgledu na rozmiar) wiedenska, brak jej jednakze autentyzmu (w moich oczach cale Drezno jest takie nieco sztuczne - wszystko odbudowane po wojennej katastrofie). W Polsce moge jedynie sprobowac porownac ja z Krakowskim Teatrem Slowackiego (http://pl.wikipedia.org/wiki/Teatr_im._Juliusza_S%C5%82owackiego_w_Krakowie) - aczkolwiek nie powinnam, bo w Slowackim po prostu namacalnie czuc antycznosc budynku! (O bytomskiej operze moze zamilcze, dyplomatycznie)
Choc czy ta sztucznosc przy tym rozmachu jest tak razaca w gmachu drezdenskim???(ok, jest.)
Nie moge tych porownan dalej pociagnac zbyt dlugo, ostatnio jeszcze tylko odwiedzilam Teatr Wielki w Warszawie (ach, ten dziewietnastowieczny neoklasycyzm http://pl.wikipedia.org/wiki/Teatr_im._Juliusza_S%C5%82owackiego_w_Krakowie, z uroczymi siermieznymi dekoracjami wewnatrz!). A moze i nie powinnam ;)
Jesli chodzi o Mozarta, to ... "Uprowadzenie z Seraju" niestety mnie rozczarowalo. Znalam tylko utwor (jakkolwiek sie to profesjonalnie nazywa) koncowy i myslalam ze calosc bedzie w tym stylu. A tu okazuje sie, ze to "Singspiel" na polski jakze uroczo tlumaczy sie jako wodewil - czyli sztuka czesciowo spiewana - czesciowo mowiona. Nie porwalo mnie, choc wiadomo - Mozart to Mozart, i kilka tam zachwytow bylo :) .

Ale leje ! (tak na marginesie) Uwielbiam wichury i burze.



21.5.07

Zycie toczy sie dalej...

Za mna (niestety) pobyt w Warszawie .... a teraz upaaaaaalnie leniwie w biurze...wlasciwie nie leniwie tak naprawde, bo calkiem duzo do zrobienia, ale powietrze jest takie ciezkie.....

Wrocmy na moment do naszej wspanialej stolicy:

Pierwszy mocny sobotni akcent: http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/5,80269,4145160.html

A po poludniu na Juwenaliach moglam znowu poczuc sie jak studentka - ech, niepowtarzalna atmosfera:
muzyka, slonce, piwo.... wielka impreza pod golym niebem.
Pogodno, Indios Bravos....a na samym koncu Hey! Nareszcie polski koncert, czyli pelnia znaczen, znajomosc tekstow, po prostu wspaniale uczucie, ze jestem u siebie.....

Miedzy koncertami pojechalysmy z Monika na "Noc Muzeow".
Naiwnie ludzilysmy sie, ze wejdziemy do Muzeum Narodowego (gdzie - coz za zbieg okolicznosci - wystawa Muchy!), a jednak sie nie udalo. Tak dlugiej kolejki nie widzialam jeszcze nigdy.... (jakies kolejkowe skojarzenia?!)
Zdecydowalysmy sie zatem na Centrum Sztuki Wspolczesnej Zamek Ujazdowski i byla to dobra decyzja :) Kilka roznych odjechanych wystaw....nie czuje sie na silach opisac tego w tym momencie, gdyz czuje, ze splywam z krzesla....ale: ponownie pytanie o sens sztuki wspolczesnej w mojej glowie!

Niedziela spedzona w pociagu i samochodzie byla wyczerpujaca do granic mozliwosci, chociaz jak zwykle mialam duzo szczescia w poszukiwaniu mitfahrgelegenheit z Berlina do Drezna.

Jakbym zapomniala: chce opisac jeszcze pozniej Lowicz i moze troche wrazen z Zamku Ujazdowskiego.....
Bo blog ten taki osobisty w zalozeniu ma byc - ani filozoficzny, ani literacki, ani publicystyczny, ani krytyczny....czasami moze jednak nieco zmieniac swoj chrakakter :) ... wiec mam ochote moze wlasnie o tej sztuce wspolczesnej...ale nie teraz.

JAK MOZE BYC TAK GORACO!!!!!!
Uciekam gdzies, gdzie jest zimno. Moze wieczorem do opery, slynnej Semperoper, bo dzisiaj Uprowadzenie z Seraju....

Do nastepnego.

19.5.07

Zaczynam, tym razem na serio

A wiec poniewaz chcialabym z Wami dzielic piekne momenty mojego zycia, postanowilam, ze pisac bede, i juz. Nie tak, jak myslalam w lutym, dla samego pisania, ale dla Was wlasnie, tak dla wszystkich razem i kazdego z osobna. Bedzie latwiej chyba, niz rozpisywanie sie w smsach (wiem, niektorzy sa juz zmeczeni) czy w mailach, szybciej, no i w ogole lepiej...miejmy nadzieje. Moze mniej osobiscie, ale to jakos bedzie dalo sie nadrobic :)

A wiec niech bedzie Warszawa na pierwszy ogien.
Jak mowi moja Moniczka, u ktorej goszcze, miasto stadnego instynktu.
(Dla wyjasnienia: z Moniczka polaczyla nas kiedys socjologia na Grodzkiej.)
Miasto stoleczne niewatpliwie nie ma urzekajacego charakteru...Tak, ale jest wielkomiejskie cala geba, niestety w bardzo bolesny sposob - glosne, zatloczone, tlumne...
Mimo to spedzam tu wspaniale chwile i ciesze sie, ze moge Warszawe i jej mieszkancow lepiej poznac!

Znalazlam sie tutaj, poniewaz moje stowarzyszenie (Europa Direkt e.V. europa-direkt.de.vu) pomaga w przygotowaniu wymiany miedzy szkolami zawodowymi w Lowiczu i w Jenie, wiec wstepnie zorganizowalismy spotkanie przygotowawcze w Lowiczu. A ze to bardzo blisko Warszawy, a w Niemczech teraz wlasnie trwa dluuugi weekend (w czwartek Wniebowstapienie - w tym roku 17.5 - jest tam wolny jak nasze Boze Cialo), mialam okazje zostac w stolicy do niedzieli.

Czego zdarzylo mi sie doswiadczyc w ciagu tych kilku dni?

Spotkalam starego znajomego ze szkoly sredniej, ktory od niedawna pracuje w stolicy - pogawedzilismy przy piwku o tym i o owym (a sporo o tym miescie - motyw przewodni postrzegania stolicy przez jej mieszkancow) w ....cholera, jakze to sie nazywalo? ...w miare klimatyczne knajpowe miejsce przy Nowym Swiecie... , sprobowalismy dostac sie na film Sfabrykowany krajobraz w ramach przegladu filmow dokumentalnych http://www.docreview.pl/2007/, co nam sie niestety nie udalo, ale przynajmniej obejrzelismy ciekawa wystawe zdjec reporterskich w foyer Kinoteki w PKiN, a potem w Tygmoncie liczylismy na jazz session, ale skonczylo sie na kolejnym piwie. Ciekawe bylo to przemieszanie kontekstow - do tej pory zawsze widzielismy sie w knajpach dabrowskich :)

Dlugi spacer od Mostu Gdanskiego (a jednak cos ladnego bylo w widoku miasta stamtad....) brzegiem Wisly na stare miasto (wspinaczka Kamiennymi schodkami), obserwowanie wiejskich wycieczej na Ryneczku (nie odwaze sie nazwac tego miejsca Rynkiem...Rynek mamy w innych miastach, wiecie gdzie :) i pogawedka ze starszym panem, bardzo poinformowanym na temat kulturalnych wydarzen w miescie, ciacho w Bazyliszku....etc.

Wieczorem wydarzenie ukulturalniajace - balet!
Tak, pierwszy raz w zyciu widzialam tego rodzaju przedstawienie. Troche ciezko z poczatku przyzwyczaic sie, ze nie mowia, ani nie spiewaja ;)
Wytanczone uczucia.....
Generalnie muzyka byla pieknie zwiewna (Czajkowski, Oniegin) ruchy tancerzy rowniez...porywajace!!!Od lekkiego zainteresowania do zachwytu. Szacunek za scenografie (bez porownan do Opery Bytomskiej, Czarodziejski Flet). No i nareszcie zobaczylam Teatr Wielki, jakos chorobliwie mi na tym zalezalo, nie wiedziec czemu.

A domoweczka u Sylwii z Mazur, widzianej wczesniej tylko raz w zyciu? Na koncu miasta (Stegny- gdzie to jest, tak naprawde?) Zaczela sie od tego, ze nie poznalysmy sie nawzajem.....!!!A potem moglo byc juz tylko lepiej. Studencki klimat - moze nawet za bardzo (srednia wieku 21, ale ja przeciez lubie sie odmladzac)....duza impreza byla, niezle sie tam czulam :) I tylko powrot trwal cala wiecznosc - przeklete nocne wcale sie nie spiesza w tym miescie... A co do warszawskich nastolatkow konczacych szkole srednia, z ktorymi przyszlo mi wracac - bardzo sa zmanierowani (utwierdzam stereotypy???).

Tyle na razie, uciekam na Juwenalia..a przede mna tez Noc Muzeow!

9.2.07

Pierwszy

Co powinno znalezc sie w pierwszym? Ze decyzja o pisaniu w tej formie zostala podjeta? Prawdopodobnie. A wiec tak wlasnie sie stalo. W jakim celu to pisanie?
Zeby dac upust atakujacym mnie tresciom, jakie w godzinach nocnych nie pozwalaja mi na zdrowy, krzepiacy odpoczynek, za dnia niemniej natarczywie domagajac sie zwerbalizowania. Tresciom przyswojonym i przetworzonym, tresciom blahym i wazkim, tresciom, ktore nieodwolalnie chca byc wypowiedziane na nowo, wlasnie przeze mnie i wlasnie tu!
Wprawdzie w przeciagu cwiercwiecza mego istnienia zdazylam tresci wszelakie niejednokrotnie wyrazic w formach roznorodnych, okazuje sie jednak, ze to za malo.
Wiec kiedy za malo, tedy do dziela!



(decyzja zostala podjeta jeszcze tutaj: http://www.naszlaku.pl/dane/prezent/_prez_po/n_dobrowa/
d_turystyka.htm)


INSPIRATION:Be Drunk
Baudelaire

You have to be always drunk. That`s all there is to it--it`s the only way. So as not to feel the horrible burden of time that breaks your back and bends you to the earth, you have to be continually drunk.

But on what? Wine, poetry or virtue, as you wish. But be drunk.

And if sometimes, on the steps of a palace or the green grass of a ditch, in the mournful solitude of your room, you wake again, drunkenness already diminishing or gone, ask the wind, the wave, the star, the bird, the clock, everything that is flying, everything that is groaning, everything that is rolling, everything that is singing, everything that is speaking. . .ask what time it is and wind, wave, star, bird, clock will answer you:"It is time to be drunk! So as not to be the martyred slaves of time, be drunk, be continually drunk! On wine, on poetry or on virtue as you wish." on feeling happiness, on love and hate...and writing :)