25.1.16

Yazd jeszcze

autobusem
Wieże Milczenia
kantor z najciekawszym widokiem
patio
kawa w upalnym słońcu
zakupy
jak smakuje wielbłąd i marchewkowy sok z lodami?

24.1.16

یزد

Chyba jakiś przełom w naszej podróży. Pełen zachwyt...Jako meteopatka przypisuję to pełnemu słońcu...No i przyczynił się do tego zapewne nasz pokoik na dachu z widokiem na stare miasto lepiankowo-pustynne i góry w oddali...

22.1.16

قم

Wyjazd z Teheranu w atmosferze nieporozumienia międzykulturowego, niedoskonała komunikacja zdarza się użytkownikom tego samego języka przecież...a nam wytworzyła się taka dziwna dynamika.

Qom szary, hałaśliwy, nasze zmęczenie i niespodzianki.
Indoktrynacja w International Affairs Office.
Kłębiący się czarno-czarny tłum, robiący zakupy
w niewyobrażalnych ilościach, centrum religijno-komercyjne, islamsko
w sobie w tych dwóch funkcjach niesprzeczne.
Po zmroku dopiero prawdziwy wypoczynek, kiedy hotel i przestrzeń.
Sahan, pierwsze próby porozumiewania się po persku, choćby tylko kilka słów.

21.1.16

جمهوری اسلامی ايران

Nocny przyjazd z lotniska, jeszcze z niedowierzaniem, że wydanie wizy było tylko formalnością. Rano w południe po nocy na twardej podłodze pierwsze zetknięcie z rzeczywistością teherańską. Pierwsze kroki...bazar tchnący spaliną, harmider i wszechobecny tłum, ale w tym wszystkim jakiś nasz zachwyt innością i bliskowschodnim chaosem. Ambasada, wiadomo która, po zapadnięciu zmroku.


Khayyam House, ale że jakiś poeta? Poeci w ogóle?

Następnego dnia konkretny cel: Tochal, البرز, Alborz.
Nasz pierwszy asz, na śniadanie, dlaczego nie. Tajrish, jako miejsce w Teheranie jakieś takie sympatyczniejsze?
(Jeśli można stwierdzić to w przeciągu minuty wsiadając do taksówki).

Góry, tak, góry! I wzniesienie się ponad smog, na szczęście. Zima, w jednym oka mgnieniu. Dłuższy przystanek na stacji środkowej kolejki, aby znowu stwierdzić, że prawdziwa kawa jest towarem mocno deficytowym. Przede wszystkim jednak, by popatrzeć na łańcuchy szczytów, tudzież z drugiej strony milionowe miasto u stóp, za wieczną mgłą spalin. Lub by po prostu wystawić twarz do słońca.

W kolejce do kolejki spotkanie z Aptekarzem, które zakończyło się zaproszeniem do jego domu, gdzie zebrała się cała rodzina, aby nas podjąć :)


14.1.16

Twarz w słońcu.
Wbrew obawom.
Odrealnienie horroru. Momentami jednak obecny.

13.1.16

B.

Dystans, bo wiesz czego się spodziewać.
Inne prędkości, rozciągliwy różnie czas.
Przyjemny (przeważnie) kac.

12.1.16

Le camp Mère

en français
que raro que nos han preguntado que deseamos...

wystawa węgierska - dźwięki i zdjęcie
wystawa polska - plecy

nieswojo, mocno unbehaglich

11.1.16

Mgła i deszcz

Przygniatające, zamykające pole widzenia...
Oswojone treści, ciepło we mnie pod kolorowym parasolem.

10.1.16

Auf einem Haufen Mist wächst eine Blume. Ich mag lieber auf diese Blume schauen, als auf den Haufen.

3.1.16

Kraków nieoczekiwany na piętnastostopniowym mrozie

Kamienica Szołayskich.
Lekkość kreski inspirowanej japońską.
Znane staje się znańsze.

Stara sprawdzona Chimera.
Płynąca czekolada deserowa, dosłownie niebo w...

Z Marcelkiem, Hiroshige i Hokusai.

1.1.16

Noworoczne zmęczenie, melancholijne szarości...

zimowy długo nieobecny chłód i capuccino na Pogorii.