30.7.07

Cyrk w Görlitz

dziecko we mnie....

o cyrku musi byc cos wiecej, bo bardzo wazne, ale musze w sobie to poukladac.

HH


Port.
Woda.
Polnoc.
Wielkomiejskosc.

18.7.07

Neustadt

  • Gitara i harmonijka - koncert/improwizacja pod oknami mymi poznym wieczorem...melancholijnie...
  • Boso jezdzacy na rowerach...
  • Kafejki z klimatem, ktorych tak bolesnie brakowalo w FFM...
  • Sklepy, ktore czaja sie na kazdym rogu, z bogactwem ubran egzotycznie-orginalno-kolorowych...niebezpieczne!
  • Kluby, w ktorych muzyka "independent" i rock do tanczenia, o ktore tak trzeba bylo walczyc swego czasu (ZanziBar) - dwa kroki od "domu"...
  • Francuskosc...

16.7.07

you couldn't imagine a better weekend

Let's say: now is English turn. Forgive me all my mistakes, hope it doesn't matter for you....I just love languages, that's it. Moreover, what is really important - I should have started with that - my don't-speak-polish friends can read my blog as well! Additionally, I am again a bit active on couchsurfing right now, so I am forced to use English anyway...and can't do it in any other situation. Let me try it here as well.

I have enjoyed my true summer weekend, full of sun, with the holiday atmosphere: laziness, relax.......
I have had the opportunity to participate in Lange Nacht der Kultur (The Long Night of Culture) in Meißen (thanks to the invitation of Kathrin).
We started with guided tour in the theatre, which was a bit like a journey in time, to my childhood, remembering the several times I was on the stage or offstage. But it wasn't really the highlight of the evening. This came later, with the guided walk through the city. It was fantastic. A women which was talking in the old German dialect about the past. The school pupils from local school playing legends in the costums, with a lot of talent - with all their hearts! It was a great entertainment, and although it was so hot we didn't feel a bit tired! After that we climbed the tower of the cathedral. Walking between gothic columns in the high we enjoyed the gorgeous view of the valley of Elbe.....Magnificent! The light of late afternoon, wonderfull architecture in so close experience, own heart beating fast because of the effort.......
The piano concert, the gospel concert, another tower climbing - when it was already dark - and watching the hill with the castle and cathedral lightened very nicely with sounds of cuba rythms played in the market.........Sounds like too much for one evening :)

On Sunday in contrary we just had one big attracion: water and sun, sun and water, water and sun........Which by this waether was maybe as pleasant as all cultural events from the Saturday evening :)
So the whole day I was lying in the sun - in the water or on the grass..........
I wish I could spend all the heat days this way......

13.7.07

Plany wakacyjno zawodowe

Najblizszy weekend, ktory wlasnie tak wspaniale sie zaczal (wspaniale wolne popoludnie, schylek dnia na balkonie na podworze w mej dzielnicy), spedzam w Misni (Meißen).
Kolejny (21/22.7), jak wszystko dobrze pojdzie, w Hamburgu.
Potem seminarium- warsztaty cyrkowe dla dzieci - w Zgorzelcu (Görlitz), 24-28.7.2007 (nie z mojego stow, z zewn).
A potem to juz bedzie sierpien, wiec
6-18.8.2007 Program Ferie z przygodami (tym razem juz Europa Direkt). W trakcie programu wybywam na chwile na wesele jednej z waznych duszyczek :) (11.8 Anetko!to juz niedlugo!!!)
18.8-1.9.2007 Workcamp w Düsseldorfie z SCI.
wrzesien.......ZAPRASZAM DO MNIE!
c.d.n.

12.7.07

Travail

Alors, je suis au bureau, comme tous les jours.
C'est agréable.
Ce n'est pas fantastique, que je puisse dire ca?

Cette semaine est trés interessante, mais trés fatigante en même temps.

Lundi j'avais une interview pour un journal!!! Je connais une journaliste (de couchsurfing), elle ecrit pour le journal Dresdner Neueste Nachrichten. Elle est trés sympathique et m' a proposé un article sur moi!!!! (Avec notre association en arriere plan).
Alors, j'ai à nouveau recapitulé ma vie :)
Et apres j'avais une scéance photo avec la photographe!Ca m'a beaucoup plu!

Et maintenant on travaille avec Julie sur le projet Les vacances avec aventures qui a lieu en Pologne (pres de Lublin) puis en Allemange (pres de Berlin) et c'est pas facile, mais, oui, c'est la vie.

Et pour ce soir, on va a Le soiree brasilienne!!!On a besoin d'un peu de relaxation, apres tout ce travail :)

Weekend rodzinno-turystyczny.Retrospekcja.


Rodzice przyjechali w sobote. Udalismy sie od razu...po meble. Do miejsca, gdzie mozna je sobie zabrac za darmo :) Udalo mi sie zdobyc dwie polki, na ktorych dumnie ustawilam moje ksiazki! (male radosci...)

Nastepnie przespacerowalismy Drezno wzdluz i wszerz, ogladajac sobie scisle turystyczne, mniej lub bardziej autentycznie zabytkowe centrum, tzw. Stare Miasto. Sesja zdjeciowa, raczej malo zglebiania historii zabytkow i ludzi - ot tak, wlasnie, spacerowo, leniwie, z kawa i lodami na zakonczenie.

Dnia nastepnego - zwiedzanko czesci miasta przy tzw. moscie Niebieski Cud (das Blaue Wunder), niezapomniany wyjazd kolejka na wzgorze Loschwitz oraz ogladanie zamku Moritzburg, w poblizu Drezna.
Nie bylo juz szaro i zimno, jak dnia poprzedniego (typowa pogoda w lipcu tego roku) ale pieknie, blekitnie i zielono, soczyscie i przejrzyscie...

Ach, no i to wspaniale jedzonko, przygotowane przez moja mame!
DZIEKI! :)

10.7.07

In der Sprache des Feindes

Hat sich gerade so angeboten.......weil ich gestern einen französischen Film gesehen habe,
und zwar auf Deutsch (Je vous trouve trés beaux, 2005).

Dass ich in Deutschland schon wieder lebe, gefällt mir.
Dass ich mit meinen 2 "Muttersprachen" arbeite - begeistert mich.
Dass ich immer wieder so viel im Deutschen lerne - finde ich einfach faszinierend.
Aber es tut mir leid (und wie!), die Filme muss ich in origineller Sprache anschauen.
Ich dachte, ich kann es doch ertragen, aber das war die letzte Probe gestern.
Obwohl der Film ganz interessant war, und die zweite Hälfte hat mir sogar sehr gefallen.
Obwohl es an der Elbe war, der Leinwand direkt am Ufer, links die berühmteste Sehenswürdigkeiten Dresden und rechts eine Brücke, bei der Abenddämmerung........
Und die Gesellschaft war sehr sympathisch (Arbeitskollegin, aus Frankreich).
Tja....
Hab auch ganz doll gefroren die letzten Momente...

Es leben die Filmnächte am Elbeufer!

6.7.07

Nie-szara codziennosc

Siedze w pracy, slucham Trojki, nie moge uwierzyc, ze juz 6. lipca.....

Zmienilam lokum, to moj pierwszy tydzien na Alaunstr, czyli w sercu Neustadt, mojej ulubionej dzielnicy Drezna. Wszystko by bylo pieknie, gdyby nie fakt, iz nie mam mebli, i zyje w wielkim pokoju-obozowisku....

Tydzien miedzy projektami w czerwcu zajelo mi szukanie pokoju. Ogladanie pokoi, poznawanie ewentualnych wspollokatorow....bylo to ciekawe, ale wyssalo ze mnie sporo energii - opowiadanie o sobie itp. Niemniej jednak widzialam sporo ciekawych wnetrz w ciekawych okolicach (zobaczylam 8).

I teraz zmiana otoczenia - oczywiscie in plus. Tylko to zycie na podlodze, mam nadzieje, ze dlugo nie potrwa...bo ma cos pociagajacego w sobie, ale na dluzsza mete meczace jest.

Czekam na jutrzejsza wizyte mamusi i tatusia :)

5.7.07

RHChP am Elbeufer, gestern

Muzyka...
Woda...
Swiatlo...
Odprezenie....
Znane slowa....takie - moje!
Glosno....
Spontanicznie.....
Radosnie....
W nastroju imprezy....
O zachodzie slonca.....

Opole i domek

- tego mi bylo trzeba!

W niedziele rano, po projekcie pociagiem udalam sie do Opola, by spotkac siostre ma duchowa.
Zabralam ze soba jedna z uczestniczek projektu, przemila Niemke z Misni, ktora spedzila jakis czas w Polsce i jakos tak fajnie sie dogadywalysmy.

Opole urzeklo mnie swoja leniwa, niedzielna atmosfera i spokojem, po halasie i stresie Wroclawia.
Z wiezy Piastow Slaskich spojrzalysmy na miasto z gory, z barki krazacej po Kanale Mlynowka mialysmy ta niezaprzeczalna przyjemnosc spojrzec na miasto z perspektywy wodnej, a po dzikim desancie w okolicach ZOO zdecydowalysmy poogladac zwierzatka w tym slynnym opolskim przybytku.

I tutaj nalezy jeszcze dodac, iz groteskowosc barki przywolywala na mysl sceny ze znanego wszem i wobec polskiego filmu "Rejs". Bylysmy calkowicie zachwycone "Opolska Wenecja" (klika smutnych malutkich domkow, odbijajacych sie w Mlynowce, i poprzez to zaslugujacych niewatpliwie na to zaszczytne miano) i opowiescia flisaka-samozwanczego-przewodnika po Opolu.

Jesli chodzi o Ogrod Zoologiczny, musze przyznac, ze moj sceptycyzm zamienil sie w podniecenie, kiedy zobaczylam nosorozca i zyrafy. Kangury i zebry zrobily na mnie nieco mniejsze wrazenie. A czy zmienilam zdanie co do instytucji ZOO jako takiej? Tablica informacyjna pt Po co nam ZOO sklonila mnie do przyjrzenia sie problemowi z odmiennej niz dotychczas perspektywy....no i ten opolski design i waruneczki... wiec moze faktycznie ta funkcja edukacyjna i ochrona gatunkow....

Bylabym zapomniala o nalesnikach! Grabowka - przy Moscie Groszowym. Francuski styl, pyszne nalesniczki, francuskie chansons - tres sympa!

I nieco ponad godzinke od Opola - juz bylam w domku...Jakos tak mnie to psychicznie podbudowalo - rodzice, best friend....plus dobrze oswojone wnetrza. I przedpoludnie dnia nastepnego - rower na Pogorii z Katrin, ktora z grzecznosci (?) twierdzila, ze bardzo jej sie podoba....

Powrot mitfahrgelegenheit, tylko 6 godzinek....i ciagle kolaczace gdzies porownanie z droga do Frankfurtu - alez do tego Drezna blisko!


Wroclaw

Odbieram Wroclaw jako bardzo moje miasto - sporo przezyc, wspomnien, wygladajaca z kazdego kata jakas osobista, prywatna, rozczulajaca historia.


Projekt jednakze byl bardzo ciezki, ze wzgledu na niekompetencje i slabe przygotowanie osoby odpowiedzialnej za jego przeprowadzenie, a przede wszystkim ze wzgledu na brak komunikacji lub trudnosci komunikacyjne - gdybysmy tylko wiedzieli, ze trzeba pomoc.....
Niestety kosztowalo to wiele stresu osoby uczestniczace w projekcie rowniez - kiedy nagle zostaly one postawione w roli prowadzacego - bez wczesniejszego uprzedzenia (np ja).
I jakies takie obmawianie, klotnie, zachowania, ktorych chyba doswiadczylam ostatnio w podstawowce, jesli w ogole.
Jakie to bolesne, jest rozmowa przestaje byc dialogiem, argumenty sie rozmiajaja, i pozostaje nam smutny monolog...
Wiec nie bylo latwo.

A jednak udalo nam sie wspolnymi silami, sama nie wiem jak, przygotowac wystawe w knajpce na rynku wroclawskim oraz stworzyc ulotke o Wroclawiu - w czterech jezykach, informuajaca o najciekawszych rzeczach w miescie z punktu widzenia ludzi mlodych.
Wystawa - jakby ktos byl we Wroclawiu, wisi sobie w podziemiach Malgosi domku - restauracji w poblizu kosciola sw. Elzbiety.

I jakos tak z ludzmi bylo fajnie - badz co badz - obcowanie z ludzmi jest niesamowite...
Praca nad wybieraniem zdjec, oprawianiem, opisywaniem, wieszaniem, byla ogromna przyjemnoscia, tym wieksza, iz nigdy wczesniej tego nie robilam.

Inne wazne momenty:

spotkanie ze znajomymi z marcowego trainingu krakowskiego - w klubie Manana i jakies takie spontaniczne tance, pierwszego dnia, jako odprezenie po szoku poczatkowym (zderzenie z projektem wroclawskim)....
Ech, spotykam ludzi, ktorych tak krotko znam, a wiem ze swietnie sie z nimi czuje, i marcowe spotkanie ma taka cudowna kontynuacje.....Pieknie. Potem Mleczarnia, czyli proba przywolania klimatu krakowskiego Kazimierza...(pewnej niezapomnianej nocy w Alchemii...)

kino, razy 2

Obsluhoval jsem anglickeho krale
(z film.onet: "Obrosły legendą film "Obsługiwałem angielskiego króla" czekał na swój czas kilkadziesiąt lat. Być może los wiedział, co robi – Hrabalowskie gawędy wydają się dojrzewać z czasem jak ołomucki ser. Jest w tym filmie wszystko, co w Czechach najpiękniejsze: atmosfera legendarnych na całym świecie gospód, nieco Szwejkowska w wymowie historia i słodko-gorzki humor, którego tak bardzo zazdrościmy naszym sąsiadom zza Olzy. Widząc efekt pracy Jiřígo Menzla, Hrabal z całą pewnością uśmiechnąłby się i wzniósł toast kuflem dobrego czeskiego piwa.")

Shrek

(coz za rozkosz! mam problem w Dreznie z kinem, bo prawie wszystko jest dubbingowane...wiec postaralam sie wykorzystac okazje i z obejrzec czeski film z napisami oraz Shreka w dubbingu ale polskim - niezly ubaw w obydwu przypadkach)

Wycieczka w gory i zdobywanie Sniezki!

Zimno, ale w gorach ... wiec cudownie, bo zmeczenie, wysilek, i widoki i skaly, i chmury, i gorskie jeziora....i zachwyty....

Niedamirow - Parada

Zanurzenie sie w innej rzeczywistosci....

W Karkonoszach, z dala od zgielku cywilizacji, na granicy dwoch (trzech?) kultur, w domu jak z bajki.
Kilka dni, podczas ktorych tyle inspiracji i momentow kojacych obolala dusze.....

Bliskosc natury.
Sztuka.
Bliskosc czlowieka.

Warsztaty ze sztuka:
spacer po ogrodzie w milczeniu - by wyostrzyc zmysly
przygotowanie instalacji przy uzyciu wszelkich materialow plastycznych i naturalnych - odpowiadajac na pytania
1.skad pochodze, gdzie sa moje korzenie
2.jaka jest moja terazniejszosc - kim jestem i jak sie w niej czuje
3.dokad zmierzam - jak widze moja przyszlosc
terapia......
Jakze przyjemnie bylo pochylic sie nad soba w takiej formie....
A potem podzielic sie tym z innymi i doswiadczyc innych.... (w malej kilkuosobowej gurpie opowiadalismy o naszych dzielach i ich lokalizacjach w ogrodzie).

Nasza pozniejsza praca - podzielenie sie na grupy zajmujace sie projetekm praktycznym i opracowywanie konceptu spotkania - byla momentami bardzo wyczerpujaca, ale to otoczenie, i ognisko i wyprawa przez gory do Czech na piwo, czy spacer na wzgorze do wymurowanej z butelekj Laterny Futuri - wynagrodzily to z nawiazka.

http://www.parada.de/
http://www.parada.xtr.pl/
http://fortbildung.popow.net/index.php?option=com_zoom&Itemid=28&catid=3

Schirgiswalde

Wiec moj pierwszy samodzielny projekt byl sukcesem, a jakze.
Niezle sie bawilam, prowadzac go.
Moim co-teamerem byl Francuz polskiego pochodzenia, mieszkajacy w Berlinie, z ktorym niezle sie dogadywalismy.
Grupa polska - masazysci z Lowicza (pomaturalna szkola zawodowa).
Grupa niemiecka - dwie dziewczyny uczace sie na technika farmacji a reszta dopiero przed matura.

Nasze domki campingowe byly bardzo wygodne, pokoje obszerne, salony zapraszajace do odpoczynku. http://www.ferien-fuchsberg.de/
Wszechobecne slonce, pyszne jedzonko - slowem - wymarzony urlop w gorzysto-pagorkowatej okolicy Gornych Luzyc.
Miescinka Schirgiswalde malownicza i ciekawa architektonicznie, znajdowala sie w pewnym oddaleniu (co nie do konca odpowiadalo uczestnikom, a teamerzy na piwo musieli smigac 20 minut z gorki, a po piwie pol godziny wlec sie pod gore).

Program nie stanowil wielkiego wyzwania, aczkolwiek wymagal pewnych nakladow sil i energii.
(Przygotowanie gier jezykowych, tlumaczenie wykladu o systemie opieki zdrowotnej Niemiec oraz calego zwiedzania szkoly i kliniki w Jenie).

Budziszyn - punkt docelowy jednej z naszych wycieczek, wyroznia sie napisami w jezyku luzyckim zaraz obok niemieckiego (uwielbiam tereny takiego bogactwa kulturowego) i sklepem z czekoladami najorygilnajniejszymi jakie widzialam w zyciu (sprobowalismy z mleka owczego biala z makiem).

Jena - wizyta w nowoczesnej, swiezo wyremontowanej szkole, w ktorej mozna uczyc sie zawodu fizjoterapeuty, farmaceuty itp. (Ach te czysciutkie, jasne, swietnie wyposazone pracownie!)
oraz w klinice uniwersyteckiej w pracowniach fizjoterapii (przyjemnosc tlumaczenia fachowego slownictwa!).
Miasto - bardzo przyjemne, troche w przebudowie, jakis ryneczek, ale glownie zakupy.

Bardzo fajny mielismy wieczor regionow, polska grupa m.in. przedstawila legende o smoku wawelskim w sposob zabawny i interesujacy.

Z programu musialam wyjechac ostatniego dnia po sniadaniu, w polowie uroczego spiewania Panie Janie ze zmienionym - polsko - niemieckim tekstem (zal bylo, ech zal, opuszczac moja grupe).

Ale zaczynala sie nowa przygoda....

Bawaria

Niech bedzie chronologicznie, czyli zaczynam od poczatku.
Wyjazd z grupa turystow do Bawarii byl wyjatkowo meczacy (spanie w autokarze w drodze tam i z powrotem), stresujacy (nie bardziej czy mniej niz zwykle...no moze troche bardziej, bo kierowcy slabo wspolpracowali) ale niezmiernie satysfakcjonujacy i udany!!!
Wystepowanie w roli pani pilot jak najbardziej mi odpowiada.
Tym lepiej, jesli przy okazji moge spotkac sie z rodzinka (uczestnikiem wycieczki byl tato rodzony moj) oraz krewnych i znajomych krolika (mama wspolniczki mojej mamy i jej syn rowniez nalezeli do mojej grupki turystow).

W Norymberdze wazne:

Cmentarz pelen roz - kamienne wiekowe nagrobki,
historia zycia Wita Stwosza zaskakujaca!

Tereny, na ktorych odbywaly sie zjazdy Rzeszy - Koloseum...jakos tak - smutnie..

W Ratyzbonie:

Improwizacja - bylam tam po raz pierwszy a oprowadzalam grupe. Miasto bardzo urocze, piekny Dunaj i kanaly, piekne mosty, piekna katedra, piekne placyki o wloskim charakterze, ciekawe legendy z odleglych czasow....
Nie mialam ani sekundy dla siebie, a tak bylo goraco!

Hotel

Byl bezapelacyjnie wspanialy. Prowadzony przez starsze malzenstwo, zawsze gotowe do pomocy i bardzo bardzo bawarskie!
Z wspanialymi wyrobami z wlasnej masarni i tabunami much, ktore towarzyszyly nam przy kazdym posilku.
Gasthof Zur Post byl kiedys stacja dla koni na trasie pocztowych dylizansow. Juz od XIX wieku znajdowala sie tam gospoda, w ktorej raz nawet zatrzymal sie krol Ludwik Szalony, w drodze z jednego zamku do drugiego :)

Wyjazd na Zugspitze

Z taka latwoscia mozna sie znalezc tam, gdzie dotarcie kosztowalo mnie swego czasu tyle trudu, w deszczu i zimmmmnie...
Nie do konca wiec odczulam realnie, ze znajduje sie na najwyzszym szczycie Alp niemieckich.
Fajne bylo wspinanie sie pod krzyz po skalach, na ktorych lezal snieg, w bardzo sliskich butach - ale szczyt zdobylam!
Gory!!!!!!!!!!!!!!

Zamki

Linderhof - uroczy park z jakze uroczym (nieco kiczowatym?) bieluchnym palacykiem i - ulewa!
Wiec troche zdjec, z tatusiem na tle z-l-o-t-e-j fontanny i bieg w deszczu!

Neuschwanstein - nareszcie!
Troche organizacyjnego stresu, bo chociaz bylismy na czas, to bylismy za pozno, ale pomijajac to - z zewnatrz imponujaca budowla, a niestety w srodku odebralam jako kicz....
Najbardziej podobala mi sie kuchnia!
Cala ta historia zycia Ludwika i to wielkie halo troche sie zrobilo dla mnie meczace, bo szczerze mowiac zabraklo mi wiedzy, a Panstwo jak to zwykle byli bardzo dociekliwi.
Ale jednak te widoki, wawoz a nad nim mostek, z ktorego zamek pieknie widac - bajka.

Dzien monachijski

Bardzo odprezajacy. Aczkolwiek na miescie byly tlumy.
W kazdym razie np. akcja FREE HUGS na Placu Mariackim (bardzo mili mezczyzni ze swiata calego, ktorzy chcieli mnie - oraz innych przechodniow ma sie rozumiec - po prostu brac w ramiona).
Bieg po schodach na wieze kosciola sw.Pawla, by miasto zobaczyc z innej perspektywy.
Spokojne saczenie kawy mrozonej.
Fontanna przy bramie Karola.
Moj stosunek do Monachium - coraz bardziej lubie to miasto. Coraz bardziej traktuje je jako "swoje".

Noc w autokarze i dworzec w Boleslawcu o 6 rano - nadzieja nowego dnia, zapowiadajacy sie upal, spiew ptakow i oczekiwania spotkania w Schirgiswalde.....

4.7.07

Wrocilam

i obiecuje, ze sie rozpisze ponownie!!!!!!!!