W piątek, 16 maja
Zanurzyłam się w Atlantyku. Po raz pierwszy w życiu. Po chwili prawie wybiegłam z wody...
Ale za dwa dni pływałam w nim z ogromną przyjemnością!
A plaża była piękna. A On we wszelkich odcieniach błękitu, lazuru i innych granatach, szafirach i turkusach.
Za dużo piękna na raz...Wyspa Re - w tempie ślimaczym przemierzona transitem, a po obu stronach pola winnic, w oddali morze. Uderzająca wyrazistość światła i barw chylącego się ku zachodowi letniego dnia.
A dzisiaj popłynęlam morskim autobusem do portu Minimes.
Zmiana perspektywy na roszelańskie wieże .
Cichość elektrycznych silników i brązowe fale. A potem znowu słońce, słońce, słońce.
Mimo to jednak za zimno - wiatr.
Łódka na spince do włosów skórzanej wypatrzonej w dotychczas zamkniętym sklepiku.
Hiszpańscy couchsurferzy - nareszcie.
Suscribirse a:
Enviar comentarios (Atom)
No hay comentarios:
Publicar un comentario