17.12.07

Toledo

wiec zanurzylam sie w antyczne kamienne uliczki, bladzac bez planu, wtapiajac sie w lokalny mikrokosmos, oddychajac obca mi kultura, chloniac ja...czulam sie poczatkowo troche obco, jak intruz, ktory rosci sobie prawo do przebywania gdzie nie powinien, nie chcac byc turystka, ale nie bedac miejscowa, wiec nie mogac sobie znalezc miejsca.

szwendajac sie od jednego do drugiego sklepiku z pamiatkami (charakterystyczna ceramika, damasqiutos i antyki, slodycze marcepanowe typowo toledanskie, etc.,etc.,etc. plus caly mniej lub bardziej turystyczny kram) wreszcie natrafilam na katedre, przed ktora zachwycilo mnie drzewo, na ktorym pelno bylo zltych lisci!!!
do katedry nie wchodzilam, ale jakis taki gotyk, typowy dla regionu (calej Hiszpanii??) chyba, pasuje do calego miasteczka idealnie...mnie jakos w tym momencie historia i elementy stylu nie obeszly...ale zaobserwowalam chmare dzieciaczkow-przedszkolakow, ktore przyszly z wychowawcami obejrzec szopke - majac nieodparte wrazenie, iz hiszpanskie dzieci sa o kilka tonow glosniejsze niz polskie czy niemieckie (co juz wczesniej rzucilo mi sie w oczy-tudziez uszy na ulicy). rodzina Gonzalo, znajomego, u ktorego sie zatrzymalam (SCI Kassel) tez nie rozmawia cicho.

jak przedstawic plastycznie te zachwycajace momenty, czucie tej kultury, ktora zarazem tak odpycha ale i przyciaga kazda czasteczke mnie...tak bolesnie chcialabym dzielic z Wami te przezycia....

zejscie w dol kolo domu el Greco, kolo fabryki bedacej uniwersytetem
posilek w domu Gonzalo
spacer ponowny; super knajpy, Plaza Principal, ktory przegapilam! cerveza con tapas

No hay comentarios:

Publicar un comentario