Kolocza, Cladiopol, Claudiopolis, czy też Koloszwar, była naszym pierwszym przystankiem w odkrywaniu Rumunii.
Obudzeni kawusią przy namiocie udaliśmy się na spacer po mieście.
Kawa smakuje prawie tak dobrze jak nasza, a z parku na wzgórzu miasto ściele się u stóp...
Ale szału nie było. Dupy nie.......... :) (patrz Gruzja 2013)
Maciej Korwin wciąż stoi pod katedrą św. Michała, i jak właśnie się
z internetów dowiaduję, takoż i Batory pośród oddających mu hołd,
na zdjęciu nie ujęty.
hi
Opera jakaś taka jak Teatr Słowackiego w Krakowie (związki? CK?)
W drogę do Sighișoary udaliśmy się nieśpiesznie, zatrzymując
w wioskach po drodze, oswajając dotąd nieznane.
Piknik, woda źródlana. Inne takie tam harce i swawole, zanurzenie
w zapachy i wspomnienia raju utraconego dzieciństwa.......
Spragnieni luksusu pod koniec dnia znaleźliśmy się w Pensiunea Otilia, na starym mieście w Segieszowie.
Suscribirse a:
Enviar comentarios (Atom)
No hay comentarios:
Publicar un comentario