31.12.13
30.12.13
29.12.13
28.12.13
27.12.13
23.12.13
Podsumowania roku nie będzie?
Cztery miesiące przeżyte na innej planecie. W miejscu mi obcym, w środowisku mocno niefascynującym, niemoim, a przez to może właśnie fascynującym. Zajmując się czymś, co bez reszty zajmuje, a nawet brzydko powiedziałabym kradnie czas bez opamiętania, w większości niestety bezsensownie i bezcelowo.
Z ludźmi, którzy stopniowo stają się coraz bliżsi, siłą rzeczy.
Dlatego umknęły przemilczanie następujące produkty kultury:
Ruchome obrazki:
Wałęsa. Człowiek z nadziei. Andrzeja Wajdy
Plastikowo o najnowszej historii kraju własnego, do śmiechu i nie, ale dynamicznie i żeby zadać sobie ważne pytania.
Papusza. Joanna i Krzysztof Krauze
Dzikość i wolność, bliskość natury, egzotyka, ale i pełnia nieszczęścia... Melancholijne, smutne piękno.
Los ninos salvajes. Patricia Ferreira
Żeby uciec rzeczywistości, odprężyć się, zanurzyć w pewnej narracji,
a jednocześnie obcować z castellano.
Słowo pisane:
Outliers. Malcolm Gladwell
O sukcesie, ciężkiej pracy, znaczeniu inteligencji... Jak myśleć wbrew schematom. Bardzo pouczające!
Więcej nie pamiętam...
Pamiętam tylko stres i obciążenie, wspólną naukę, która wychyla się na prowadzenie w szeregu wyniesionych z obecnej sytuacji wartości. Pamiętam codzienne przejazdy na rowerze, szczególnie te w słoneczne, bezwietrzne poranki, i błogosławieństwo tegorocznej bezśniegowej zimy. Pamiętam wegetację też w weekendy, bo przecież tego czegoś w takiej przestrzeni życiem nazwać nie można..
Brukselę...i Paryż, dzięki Bogu na weekend! ..
Więc tak, 2013 przyniósł rozstrzygnięcia, temu zaprzeczyć nie można. Czy aby w dobrą stronę?
Z ludźmi, którzy stopniowo stają się coraz bliżsi, siłą rzeczy.
Dlatego umknęły przemilczanie następujące produkty kultury:
Ruchome obrazki:
Wałęsa. Człowiek z nadziei. Andrzeja Wajdy
Plastikowo o najnowszej historii kraju własnego, do śmiechu i nie, ale dynamicznie i żeby zadać sobie ważne pytania.
Papusza. Joanna i Krzysztof Krauze
Dzikość i wolność, bliskość natury, egzotyka, ale i pełnia nieszczęścia... Melancholijne, smutne piękno.
Los ninos salvajes. Patricia Ferreira
Żeby uciec rzeczywistości, odprężyć się, zanurzyć w pewnej narracji,
a jednocześnie obcować z castellano.
Słowo pisane:
Outliers. Malcolm Gladwell
O sukcesie, ciężkiej pracy, znaczeniu inteligencji... Jak myśleć wbrew schematom. Bardzo pouczające!
Więcej nie pamiętam...
Pamiętam tylko stres i obciążenie, wspólną naukę, która wychyla się na prowadzenie w szeregu wyniesionych z obecnej sytuacji wartości. Pamiętam codzienne przejazdy na rowerze, szczególnie te w słoneczne, bezwietrzne poranki, i błogosławieństwo tegorocznej bezśniegowej zimy. Pamiętam wegetację też w weekendy, bo przecież tego czegoś w takiej przestrzeni życiem nazwać nie można..
Brukselę...i Paryż, dzięki Bogu na weekend! ..
Więc tak, 2013 przyniósł rozstrzygnięcia, temu zaprzeczyć nie można. Czy aby w dobrą stronę?
Labels:
film,
książki/books/Bücher/libros/livres
10.12.13
Seria dokumentów w Muranowie
film tym razem był naprawdę niesamowity, stąd żałość, że niedzielony akurat...
http://www.whoisdayanicristal. com/
podoba mi się to podróżowanie w filmach, byłam dzisiaj też w Iraku (1001 Jabłek), wczoraj w Sudanie Południowym (Jak zbudować państwo)
i w niedzielę w Rio de Janeiro! (Wzgórze przyjemności) no i w Stanach (Our Nixon)
pustynie Arizony...
wioski Hondurasu...
mocny ważny trudny temat...
piękno i melancholia..
muzyka..
okropności i cierpienie też, ale taki już jest ten świat..
http://www.whoisdayanicristal.
podoba mi się to podróżowanie w filmach, byłam dzisiaj też w Iraku (1001 Jabłek), wczoraj w Sudanie Południowym (Jak zbudować państwo)
i w niedzielę w Rio de Janeiro! (Wzgórze przyjemności) no i w Stanach (Our Nixon)
16.11.13
Kolejna okazja, czyli odreagowanie, albo jak nie stać się rośliną
A na to wszystko, dwa kieliszki wódki.
Just enough.
Just what I needed.
Just enough.
Just what I needed.
15.11.13
Wochenende
Wie von einem bösen Traum erwacht. Und plötzlich nehme ich die Wirklichkeit anders wahr....
Was habe ich mir denn bestens angetan?
Nun, wollte ich doch über meine Grenzen gehen, mehr als Maximum von mir geben...
Immer gespalten.
Immer in Zweifel.
Immer kritisch.
Immer voll Widersprüche.
Glücklicherweise gibt es wenig Zeit um nachzudenken.
Ich soll es mir viellleicht nicht erlauben...
Aber das Leben ist zu wertvoll... So was denn, wenn ich doch die Zeit verliere?
Was habe ich mir denn bestens angetan?
Nun, wollte ich doch über meine Grenzen gehen, mehr als Maximum von mir geben...
Immer gespalten.
Immer in Zweifel.
Immer kritisch.
Immer voll Widersprüche.
Glücklicherweise gibt es wenig Zeit um nachzudenken.
Ich soll es mir viellleicht nicht erlauben...
Aber das Leben ist zu wertvoll... So was denn, wenn ich doch die Zeit verliere?
9.11.13
B...
In meinem Leben vieles beginnt mit B.... wie diese Stadt, wo ich einst dachte, mein Leben gehört hierhin..
Es ist mir aber ein Rätsel immer noch, wie und was danach geschehen ist...
Ich war also wieder in der Hauptstadt. Von einer Hauptstadt in die andere fährt man problemlos, den Weg merkt man kaum...
Die Einfahrt beim Kaffee und mit den Felder in Sonne, voller Grüne und Hoffnung...
Eine Idee im letzten Moment zu verwirklichen.
In meine Vergangenheit einzutauchen, sich dieser stellen.... es verlangt Mut? Oder grenzwertiger Müdigkeit..
Alte Wege gehen...
Nicht mehr in der Schule zu sein, abschalten, nicht mehr KSAP sehen, KSAP-Leute vergessen.... Mensch, was für ein Vergnügen!
Mit einem netten Rechtsanwalter bis spät in die Nacht trinken, und sein Gitarrenspiel zu hören.... in einem quasi-privaten Konzert....in P-berg.
Kaufsucht nicht beherrschen können...
In Bergmannstraße Komplimente bekommen...
Tante Emma am Schlesischen Tor.
Dann mal was von Spandau entdecken - der Park Jungfernheide,
leider gab es schon keine Schildkröten.
Am Montag auch noch Mittagessen bei einer Freundin und kurz die Spree ...
Den Flair von Seefendelstr.Gegend auch mitbekommen...
Jaaaa.
Psychisch erholt? Gleichgewicht wohl verloren, aber den Abstand bekommen.
Und am jeden Tag dieser Woche dafür bezahlt, dass ich das Wochendende nicht zur Erholung benutzt habe.
Es ist mir aber ein Rätsel immer noch, wie und was danach geschehen ist...
Ich war also wieder in der Hauptstadt. Von einer Hauptstadt in die andere fährt man problemlos, den Weg merkt man kaum...
Die Einfahrt beim Kaffee und mit den Felder in Sonne, voller Grüne und Hoffnung...
Eine Idee im letzten Moment zu verwirklichen.
In meine Vergangenheit einzutauchen, sich dieser stellen.... es verlangt Mut? Oder grenzwertiger Müdigkeit..
Alte Wege gehen...
Nicht mehr in der Schule zu sein, abschalten, nicht mehr KSAP sehen, KSAP-Leute vergessen.... Mensch, was für ein Vergnügen!
Mit einem netten Rechtsanwalter bis spät in die Nacht trinken, und sein Gitarrenspiel zu hören.... in einem quasi-privaten Konzert....in P-berg.
Kaufsucht nicht beherrschen können...
In Bergmannstraße Komplimente bekommen...
Tante Emma am Schlesischen Tor.
Dann mal was von Spandau entdecken - der Park Jungfernheide,
leider gab es schon keine Schildkröten.
Am Montag auch noch Mittagessen bei einer Freundin und kurz die Spree ...
Den Flair von Seefendelstr.Gegend auch mitbekommen...
Jaaaa.
Psychisch erholt? Gleichgewicht wohl verloren, aber den Abstand bekommen.
Und am jeden Tag dieser Woche dafür bezahlt, dass ich das Wochendende nicht zur Erholung benutzt habe.
28.10.13
Wszyscy stoimy w rozkroku między egoizmem a miłością
bezduszny terror miłości....i inne słowa, esencja życia w pięciogodzinnej pigułce :)
W TR Warszawa Anioły w Ameryce Tony'ego Kushnera, Warlikowski.
W TR Warszawa Anioły w Ameryce Tony'ego Kushnera, Warlikowski.
20.10.13
Kasia w Wawie
Napis na cokole głosi: Posąg Fryderyka Chopina zburzony i zagrabiony przez Niemców w dniu 31 maja 1940 roku odbuduje Naród. 17-X-1946 r. Wyryto również słowa Adama Mickiewicza
- Płomień rozgryzie malowane dzieje,
- Skarby mieczowi spustoszą złodzieje,
- Pieśń ujdzie cało...
29.9.13
Maman à Varsovie
czyli spacery w słońcu i deszczu, kuchnia Senegalu i...
http://www.wilanow-palac.art.pl/mapa,
mimo maratońskich zawirowań komunikacji miejskiej.
http://www.wilanow-palac.art.pl/mapa,
mimo maratońskich zawirowań komunikacji miejskiej.
16.9.13
23.8.13
26.7.13
Cyrk w Weimarze
musi się pojawić przecież.
nawet chociaż fb.
http://www.thueringer-allgemeine.de/web/zgt/suche/detail/-/specific/Kinderzirkus-Tasifan-Trinationaler-Workshop-in-Weimar-23490266
nawet chociaż fb.
http://www.thueringer-allgemeine.de/web/zgt/suche/detail/-/specific/Kinderzirkus-Tasifan-Trinationaler-Workshop-in-Weimar-23490266
13.7.13
Kajakowo i żeglarsko, mazursko i augustowsko
"żeby pochwycić w garść rozkołysany świat" (Szymborska)
8 lipca.
8 lipca.
6.7.13
3.7.13
Erfurt - w pracy!!! Miśnia, Drezno, Budziszyn, Zgorzelec
ludzie, którzy "znają Józefa"
Gasthof Am Bismarckturm,
Taramar
Arche Noah....
nieoczekiwanie Marta G na Terasse i
Ania, Edu, Teo i Jan...
balsamiczne Niemcy...
Gasthof Am Bismarckturm,
Taramar
Arche Noah....
nieoczekiwanie Marta G na Terasse i
Ania, Edu, Teo i Jan...
balsamiczne Niemcy...
29.6.13
Szybki Kraków
żeby zapomnieć.....
pewne rzeczy, a pochylić się nad dylematem:
osiołkowi w żłoby dano
Gabrysia jako osobisty doradca,
mieszanie kontekstów osobowościowych w Magii (Nico)
pewne rzeczy, a pochylić się nad dylematem:
osiołkowi w żłoby dano
Gabrysia jako osobisty doradca,
mieszanie kontekstów osobowościowych w Magii (Nico)
27.6.13
18.6.13
7.6.13
საქართველო
Z innych blogów cytowane:
"Dochodzę do tego, że to nie rzeczywistość, a przywidzenie...
Przyszliśmy na ten świat w gości. Tymczasowo. Na krótką chwilę.
To przywidzenie...to sen. - Fridon Nizharadze"
Dzień pierwszy lub noc...
W samolocie sen zbawienny - przewidujący - żeby...
W trójkę? Z kimś, kogo znam?
Obcość mikroskopijnego lotniska, spowolnione reakcje i ostatniość wyjścia przez co zmasowany atak przewożących ułatwiony, ale wybrnięte!
170 na liczniku pierwszy surrealizm nieostatni, lęk może albo niepewność -
to ma być dworzec? Zmiana wozu gra zaufania - niedowierzania,
a jednak nie trzeba było w lewo, polną piaszczystą górską drogą tylko w dół za przejazdem w prawo,
dom z żółtej cegły za szarym ogrodzeniem, na szczęście telefon.
Przywitanie dobrych dusz i zbawienna kawa,
która się okazała mniej zbawienną, bo pozbawiła snu, ale nie odpoczynku.
Oswajanie miejsca i kraju, rozbite szyby taksówek, gruziński próg zwalniający, tętno i zaduch miasta,
bazar i marszrutki z miejsca na miejsce, Tksaltubo -
„პრომეთეს“ მღვიმე
Twory i byty dziwaczne w kształtach i formach swych wzdłuż a na zakończenie jezioro,
po którym łódka sunąca w bliskości nieswojej skał drążonych aż do jasności zewnętrznej zwielokrotnionej.
Posiłek - tylko i aż! Khinkali po raz pierwszy, bakłażany w sosie z oliwy i orzeszków...i browarek http://mirzaani.ge/, very nice, very nice.
Wagonikiem na wzgórze, wzburzona Rioni hipnotyzująca, ale po piwie niedosytność przeżycia.
Spacer pod katedrę Bagrati, jak by to powiedzieć... d... nie urywa, ale nastrój leniwego popołudnia upalnego, i całkiem oswojone z wszechobecną prowizorką.
Żydowska dzielnica, synagoga w remoncie, bo spalona - otwarta, sterty starych książek w budynku tymczasowym. Wszędzie wejść, zobaczyć, włóczyć się, trwając w chwili, zaklęte w międzyczasie...
Dzień drugi. Gelati i marszrutki do Swanetii.
Nastrój poranka, błądzenie po wiejskich dróżkach,
bo dwa monastery, w końcu asfalt, raźnym krokiem pod górę, i okazja.
Otwarty "dla nas" kościół, polichromie nadgryzione czasu zębem
a jednak pełne kolorów, gołębie i my.
W pełnym słońcu.
Powrót stopem także, żeby szybciej.
Jajecznica i placki kukurydziane na śniadanie.
Sprawunki w Kutaisi i pakiecik do Zugdidi umieszczony w marszrutce.
Piwo i czacza na przystanku, a potem latające po busiku pomidory i inne artykuły spożywcze.
Sól swanecka na ogórkach.
Wesoły bardziej lub mniej autobus.
W połowie drogi do Mestii zupełnie niespodziewane zaproszenie na kubdari, czyli swanecke chaczapuri.
Również dla naszych nowo poznanych czesko-frankofońskich towarzyszy podróży.
Zapadający nad górami zmrok z przedniego siedzenia,
muzyka niekoniecznie swanecka, rozmowa niekoniecznie po rosyjsku...
Targowanie się o nocleg i wreszcie zasłużony spoczynek.
Dzień trzeci. Lodowiec Chelaadi.
Ciężarówka Gargamela, pies przewodnik.
Rwąca Mestiachala jakaś głośniejsza i bielsza od rzek w Tatrach czy Alpach.
Po powrocie widok spod wieży między "centrum" a Muzeum Etnograficznym na wzgórzu.
Piwo i czacza w Lajli z nowo zapoznanymi autochtonami.
Dzień czwarty. Uszguli.
Mitsubishi polnymi drogami pod górkę i z górki, pod górkę i z górki, Ushba w oddali, do you want to take a picture?, wieża Zakochanych, czyli spełnienie zachcianki wejścia, Wioska-Siedmiu-Mieszkańców z maleńką cerkwią i cmentarzem.
Dolina Uszguli z przedniego siedzenia! Moment zadumy przy świeczce w cerkwi Lamari.
Loszad, zhad...Meren :) Galop i dolina ze snu... Szkhara na horyzoncie.
Łąki, kwiaty, strumyki....(nnoo i to, o czym nie napisałam!)
Dzień piąty. Mestia-Zugdidi-Batumi.
Droga jest celem.
W marszrutce z przodu, więc podróż w mgnieniu oka. Zugdidi Wokzal, piwo i czacza.
Kamienista plaża Batumi i kąpiel jakże przyjemna w szarych odmętach.
Dzień szósty. Batumi.
Homestay. Plaża. Stare Batumi. Khinkali autentyczne.
Nieoczekiwanym stopem na Mahinjauri, gdzie na plaży wino o zmroku z widokiem odległym.
Dżygits w przedziale.
Dzień siódmy. Tbilisi.
Dzień ósmy. Mkskheta.
Dzień dziewiąty. Kazbegi.
Dzień ostatni. Tbilisi do Kutaisi.
Spanie na lotnisku. Leżaneczki pierwsza klasa.
Sweti Tschoweli jest najlepiej zachowanym w Europie zabytkiem architektury XI wieku. Kościół wygląda tak, jakby miał nie więcej niż sto lat, chociaż nie był restaurowany. Budował go architekt gruziński, Arsukizdze, któremu cesarz kazał potem obciąć rękę: żeby nie postawił już nic konkurencyjnego. Kilka razy próbował ten kościół wysadzić Tamerlan, ale mur ani drgnął. Świątynia jest czynna do dzisiaj i głowa Kościoła gruzińskiego, Katolikos Wszechgruzji Jefrem II, odprawia nabożeństwa.
/Ryszard Kapuściński, Imperium/
"Dochodzę do tego, że to nie rzeczywistość, a przywidzenie...
Przyszliśmy na ten świat w gości. Tymczasowo. Na krótką chwilę.
To przywidzenie...to sen. - Fridon Nizharadze"
Dzień pierwszy lub noc...
W samolocie sen zbawienny - przewidujący - żeby...
W trójkę? Z kimś, kogo znam?
Obcość mikroskopijnego lotniska, spowolnione reakcje i ostatniość wyjścia przez co zmasowany atak przewożących ułatwiony, ale wybrnięte!
170 na liczniku pierwszy surrealizm nieostatni, lęk może albo niepewność -
to ma być dworzec? Zmiana wozu gra zaufania - niedowierzania,
a jednak nie trzeba było w lewo, polną piaszczystą górską drogą tylko w dół za przejazdem w prawo,
dom z żółtej cegły za szarym ogrodzeniem, na szczęście telefon.
Przywitanie dobrych dusz i zbawienna kawa,
która się okazała mniej zbawienną, bo pozbawiła snu, ale nie odpoczynku.
Oswajanie miejsca i kraju, rozbite szyby taksówek, gruziński próg zwalniający, tętno i zaduch miasta,
bazar i marszrutki z miejsca na miejsce, Tksaltubo -
„პრომეთეს“ მღვიმე
Twory i byty dziwaczne w kształtach i formach swych wzdłuż a na zakończenie jezioro,
po którym łódka sunąca w bliskości nieswojej skał drążonych aż do jasności zewnętrznej zwielokrotnionej.
Posiłek - tylko i aż! Khinkali po raz pierwszy, bakłażany w sosie z oliwy i orzeszków...i browarek http://mirzaani.ge/, very nice, very nice.
Wagonikiem na wzgórze, wzburzona Rioni hipnotyzująca, ale po piwie niedosytność przeżycia.
Spacer pod katedrę Bagrati, jak by to powiedzieć... d... nie urywa, ale nastrój leniwego popołudnia upalnego, i całkiem oswojone z wszechobecną prowizorką.
Żydowska dzielnica, synagoga w remoncie, bo spalona - otwarta, sterty starych książek w budynku tymczasowym. Wszędzie wejść, zobaczyć, włóczyć się, trwając w chwili, zaklęte w międzyczasie...
Dzień drugi. Gelati i marszrutki do Swanetii.
Nastrój poranka, błądzenie po wiejskich dróżkach,
bo dwa monastery, w końcu asfalt, raźnym krokiem pod górę, i okazja.
Otwarty "dla nas" kościół, polichromie nadgryzione czasu zębem
a jednak pełne kolorów, gołębie i my.
W pełnym słońcu.
Powrót stopem także, żeby szybciej.
Jajecznica i placki kukurydziane na śniadanie.
Sprawunki w Kutaisi i pakiecik do Zugdidi umieszczony w marszrutce.
Piwo i czacza na przystanku, a potem latające po busiku pomidory i inne artykuły spożywcze.
Sól swanecka na ogórkach.
Wesoły bardziej lub mniej autobus.
W połowie drogi do Mestii zupełnie niespodziewane zaproszenie na kubdari, czyli swanecke chaczapuri.
Również dla naszych nowo poznanych czesko-frankofońskich towarzyszy podróży.
Zapadający nad górami zmrok z przedniego siedzenia,
muzyka niekoniecznie swanecka, rozmowa niekoniecznie po rosyjsku...
Targowanie się o nocleg i wreszcie zasłużony spoczynek.
Dzień trzeci. Lodowiec Chelaadi.
Ciężarówka Gargamela, pies przewodnik.
Rwąca Mestiachala jakaś głośniejsza i bielsza od rzek w Tatrach czy Alpach.
Po powrocie widok spod wieży między "centrum" a Muzeum Etnograficznym na wzgórzu.
Piwo i czacza w Lajli z nowo zapoznanymi autochtonami.
Dzień czwarty. Uszguli.
Mitsubishi polnymi drogami pod górkę i z górki, pod górkę i z górki, Ushba w oddali, do you want to take a picture?, wieża Zakochanych, czyli spełnienie zachcianki wejścia, Wioska-Siedmiu-Mieszkańców z maleńką cerkwią i cmentarzem.
Dolina Uszguli z przedniego siedzenia! Moment zadumy przy świeczce w cerkwi Lamari.
Loszad, zhad...Meren :) Galop i dolina ze snu... Szkhara na horyzoncie.
Łąki, kwiaty, strumyki....(nnoo i to, o czym nie napisałam!)
Dzień piąty. Mestia-Zugdidi-Batumi.
Droga jest celem.
W marszrutce z przodu, więc podróż w mgnieniu oka. Zugdidi Wokzal, piwo i czacza.
Kamienista plaża Batumi i kąpiel jakże przyjemna w szarych odmętach.
Dzień szósty. Batumi.
Homestay. Plaża. Stare Batumi. Khinkali autentyczne.
Nieoczekiwanym stopem na Mahinjauri, gdzie na plaży wino o zmroku z widokiem odległym.
Dżygits w przedziale.
Dzień siódmy. Tbilisi.
Dzień ósmy. Mkskheta.
Dzień dziewiąty. Kazbegi.
Dzień ostatni. Tbilisi do Kutaisi.
Spanie na lotnisku. Leżaneczki pierwsza klasa.
Sweti Tschoweli jest najlepiej zachowanym w Europie zabytkiem architektury XI wieku. Kościół wygląda tak, jakby miał nie więcej niż sto lat, chociaż nie był restaurowany. Budował go architekt gruziński, Arsukizdze, któremu cesarz kazał potem obciąć rękę: żeby nie postawił już nic konkurencyjnego. Kilka razy próbował ten kościół wysadzić Tamerlan, ale mur ani drgnął. Świątynia jest czynna do dzisiaj i głowa Kościoła gruzińskiego, Katolikos Wszechgruzji Jefrem II, odprawia nabożeństwa.
/Ryszard Kapuściński, Imperium/
14.5.13
13.4.13
Odkrywanie i rozumienie świata
Kwiecień i cisza
przełożył Leonard Neuger
Wiosna leży odłogiem.
Ten rów aksamitnie mroczny
pełznie tuż koło mnie
bez odblasków.
Jedyne co lśni
to żółte kwiaty.
Jestem niesiony w moim cieniu
jak skrzypce
w czarnym pudle.
(...)
1996
April och Tystnad
przełożył Leonard Neuger
Vĺren ligger öde.
Det sammetsmörka diket
krälar vid min sida
utan spegelbilder.
Det enda som lyser
är gula blommor.
Jag bärs i min skugga
som en fiol
i sin svarta lĺda.
(...)
Tomas Gösta Tranströmer
17.3.13
...
Heinrich Heine
Zur Notiz
Die Philister, die Beschränkten,
Diese geistig Eingeengten,
Darf man nie und nimmer necken.
Aber weite, kluge Herzen
Wissen stets in unsren Scherzen
Lieb und Freundschaft zu entdecken.
9.3.13
Przylądek Biały Nos
ruch
radość
wilgoć
ciepło
sól na ustach
fale szarobiałe
kamienie błyszczące wodą
faleza kredowo marglowa
energia ziemi w rozciągniętych mięśniach
dźwięk fal odbity od klifu
wirowanie wspólne i samotne
mgła
przypadkowy szanel
radość
wilgoć
ciepło
sól na ustach
fale szarobiałe
kamienie błyszczące wodą
faleza kredowo marglowa
energia ziemi w rozciągniętych mięśniach
dźwięk fal odbity od klifu
wirowanie wspólne i samotne
mgła
przypadkowy szanel
7.3.13
28.2.13
24.2.13
Filmowo chorobowo
Essential Killing 2010 Skolimowski
Jules et Jim 1962 Truffaut
Cyrano de Bergerac 1990 Jean-Paul Rappeneau
Danton 1982 Wajda
La vie est un long fleuve tranquille 1988 Étienne Chatiliez
Cztery noce z Anną 2008 Skolimowski
Tati Danielle 1990 Étienne Chatiliez
Dans la maison 2012 F.Ozon
Les Femmes du 6e étage 2011 Philippe Le Guay
La Dernière Tentation du Christ 1988 Scorsese
Paradis pour tous 1982 Alain Jessua
Alexandre le Bienhereux 1968 Yves Robert
Teorema 1968 Pasolini
Le dernier metro 1980 Truffaut
Twaróg 1968 Pasolini
Le père Noël est une ordure 1982 Jean-Marie Poiré
20.2.13
Dumas syn
Dama kameliowa.
Przenieść się w realia osiemnastowieczne, zanurzyć się w języku i obyczajach epoki.
Gładko i bezboleśnie, z lekkim zdziwieniem - ale o co tyle hałasu?
Przenieść się w realia osiemnastowieczne, zanurzyć się w języku i obyczajach epoki.
Gładko i bezboleśnie, z lekkim zdziwieniem - ale o co tyle hałasu?
14.2.13
Intelektualny masochizm
Godard Karabinierzy, Made in USA '63,'67
W poszukiwaniu wymykającego się non-sensu......
W poszukiwaniu wymykającego się non-sensu......
Lektury prawie zapomniane
La délicatesse David Foenkinos
"Il y a des gens formidables qu'on rencontre au mauvais moment. Et il y a des gens qui sont formidables parce qu'on les rencontre au bon moment."
"La vie c'est surtout des moments de brouillons, de ratures, de blancs. Shakespeare n'évoque que les moments forts de ses personnages. Mais Roméo et Juliette dans un couloir, au lendemain d'une folle soirée c'est certain qu'ils n'ont rien à se dire."
rzecz do przeczytania w samolocie, w pociągu, w metrze,
niebanalnie o banalnym, prosto o złożonym,
zamknięcie w słowie tego co ulotne a stanowi o sensie istnienia
Bonjour tristesse F.Sagan
kunszt słowa, nie zaprzeczam, ale zbyt wysoka poprzeczka oczekiwań, więc lądowanie z góry, ale miękkie :)
a może chodzi o melancholię, którą tekst nasycony jest, nie - mimochodem?
"Il y a des gens formidables qu'on rencontre au mauvais moment. Et il y a des gens qui sont formidables parce qu'on les rencontre au bon moment."
"La vie c'est surtout des moments de brouillons, de ratures, de blancs. Shakespeare n'évoque que les moments forts de ses personnages. Mais Roméo et Juliette dans un couloir, au lendemain d'une folle soirée c'est certain qu'ils n'ont rien à se dire."
rzecz do przeczytania w samolocie, w pociągu, w metrze,
niebanalnie o banalnym, prosto o złożonym,
zamknięcie w słowie tego co ulotne a stanowi o sensie istnienia
Bonjour tristesse F.Sagan
kunszt słowa, nie zaprzeczam, ale zbyt wysoka poprzeczka oczekiwań, więc lądowanie z góry, ale miękkie :)
a może chodzi o melancholię, którą tekst nasycony jest, nie - mimochodem?
13.2.13
12.2.13
D'une autre dimension
À Dunkerque, quand vient le carnaval,
On est tous joyeux comme des cigales,
On se grime, on s'met de la peinture,
On s'en met plein, plein la fégur,
On s'habille avec de vieux habits,
Et l'on sort son grand parapluie,
Avec tout ça on est paré pour le carnaval,
Et l'boulot, ben on s'en fout pas mal,
On est heureux, on est heureux,
Avec les Dunkerquois
Au carnaval on est les rois,
On est heureux, on est heureux,
Avec les Dunkerquois,
On s'ra toujours les rois
12.1.13
Chłonięcie fabuł jako jedyne możliwe zajęcie
Rewers.B.Lankosz 2009
Kirschblüten Hanami. D.Dörrie 2008
The Ides of March. G.Clooney 2011
The Artist. M. Hazanavicius 2011
Le Père de mes enfants. M.Hansen-Løve 2008
Skarb. L.Buczkowski. 1948
Twierdza brzeska. A.Kott 2010
przedtem-
J'irai cracher sur vos tombes. M. Gast 1959
J'ai tué ma mère. X.Dolan 2009
Wymyk. G.Zgliński 2011
Kirschblüten Hanami. D.Dörrie 2008
The Ides of March. G.Clooney 2011
The Artist. M. Hazanavicius 2011
Le Père de mes enfants. M.Hansen-Løve 2008
Skarb. L.Buczkowski. 1948
Twierdza brzeska. A.Kott 2010
przedtem-
J'irai cracher sur vos tombes. M. Gast 1959
J'ai tué ma mère. X.Dolan 2009
Wymyk. G.Zgliński 2011
4.1.13
Dlaczego proza Horsta Bienka zmieniła moje życie?
Po raz pierwszy widziałam wojnę oczami Niemców, nie jakiegoś szczególnego, jednego Niemca,i to najczęściej "tego złego"! jak w "Rozmowach z katem", czy innych wymuszonych lub nie lekturach szkolnych, ale Niemców - ofiar, społeczeństwa zgnębionego...na wielu płaszczyznach przez siebie samych...
Po raz pierwszy czytałam o regionie, który naturalnie powinien być mi bliski, a tak mało o nim wiem! Tym bardziej jest to moje oddalenie absurdalne, że przenikają się tutaj dwie kultury i dwa języki mi najbliższe! Ale może tłumaczy się to wzrokiem skierowanym przez ostatnie lata gdzie indziej...
Po raz pierwszy uzmysłowiłam sobie - odczułam prawie jak na własnej skórze - "wyzwolenie '45"...Bo właśnie to jest mistrzostwo pióra - pozwolić przeżyć, a jeśli wśród tych emocji uczymy się historii, zostanie ona zapamiętana trwalej.
Może dlatego wielokrotnie "po raz pierwszy" - ponieważ teraz i jakoś tak świadomie, z całą nagromadzoną wiedzą, kolejny raz zdaję sobie sprawę...jak mało wiem! Bo przecież temat ten bardzo obecny był wcześniej, więc co do pierwszości razów nie ma gwarancji...chociaż?
To nie tak, że nie wiedziałam, że Gliwice były niemieckie do '45, czy też, że były jakieś tam Plebiscyty, Powstania Śląskie, a wcześniej po prostu Prusy, ależ skąd! Oczywiście, fakty te były mi znane. Ale na jakimś innym poziomie - czarnych literek w książce do historii, czy zasłyszanych w kontekście "wypędzonych" i ich rewindykacji.
Ale czuć, co to znaczyło w dniu codziennym, jak wpływało na tożsamość i wzajemne stosunki mieszkańców, gdzie dokładnie przebiegała granica polityczna i dlaczego, skąd tendencje narodowościowe w tym i tym momencie, polonizacja czy germanizacja na siłę, propaganda w tę czy tę stronę...Może nawet jestem jeszcze ofiarą komunistycznego odcięcia germańskiej historii...
Postacie, które odkryłam! Hauptmann i jego dyskurs o niemieckości...z brunatnymi nie chciał mieć nic wspólnego! Prości ludzie (Ossadnik)
Fenomen powstawania nazizmu!-wagony...
Opis tak żywy, jakbym przeżyła to na własnej skórze.
Na koniec moje Drezno.
Po raz pierwszy czytałam o regionie, który naturalnie powinien być mi bliski, a tak mało o nim wiem! Tym bardziej jest to moje oddalenie absurdalne, że przenikają się tutaj dwie kultury i dwa języki mi najbliższe! Ale może tłumaczy się to wzrokiem skierowanym przez ostatnie lata gdzie indziej...
Po raz pierwszy uzmysłowiłam sobie - odczułam prawie jak na własnej skórze - "wyzwolenie '45"...Bo właśnie to jest mistrzostwo pióra - pozwolić przeżyć, a jeśli wśród tych emocji uczymy się historii, zostanie ona zapamiętana trwalej.
Może dlatego wielokrotnie "po raz pierwszy" - ponieważ teraz i jakoś tak świadomie, z całą nagromadzoną wiedzą, kolejny raz zdaję sobie sprawę...jak mało wiem! Bo przecież temat ten bardzo obecny był wcześniej, więc co do pierwszości razów nie ma gwarancji...chociaż?
To nie tak, że nie wiedziałam, że Gliwice były niemieckie do '45, czy też, że były jakieś tam Plebiscyty, Powstania Śląskie, a wcześniej po prostu Prusy, ależ skąd! Oczywiście, fakty te były mi znane. Ale na jakimś innym poziomie - czarnych literek w książce do historii, czy zasłyszanych w kontekście "wypędzonych" i ich rewindykacji.
Ale czuć, co to znaczyło w dniu codziennym, jak wpływało na tożsamość i wzajemne stosunki mieszkańców, gdzie dokładnie przebiegała granica polityczna i dlaczego, skąd tendencje narodowościowe w tym i tym momencie, polonizacja czy germanizacja na siłę, propaganda w tę czy tę stronę...Może nawet jestem jeszcze ofiarą komunistycznego odcięcia germańskiej historii...
Postacie, które odkryłam! Hauptmann i jego dyskurs o niemieckości...z brunatnymi nie chciał mieć nic wspólnego! Prości ludzie (Ossadnik)
Fenomen powstawania nazizmu!-wagony...
Opis tak żywy, jakbym przeżyła to na własnej skórze.
Na koniec moje Drezno.
1.1.13
Dekadentnie
Wpisanie w zewnętrzne formy organizacji współistnienia homo sapiens sprawia, że w pewnej przestrzeni coś się zmienia, nazywamy to nadejściem Nowego Roku.
Umowność funkcjonowania ludzkości staje się teraz mocno zauważalna, niemniej jednak nie należy zapominać, że biologiczne procesy postępują naprzód w tzw. czasie, ale tutaj nie ma ścisłych cezur, a raczej długi proces, więc to inny wątek.
Zmusiłam się bez mała do umownego obchodzenia tej zauważalności, aczkolwiek zmuszanie się wyszło in plus, ponieważ muzyka była momentami przepiękna, a sztuczne ognie auf dem Gleiwitzer Ring !!! sympatyczne, choć "nigdy nie zrozumiem zachwytu nad nimi".
Samotnie na autostradzie pełnej słońca mogłam przycisnąć pieczarkę!
Umowność funkcjonowania ludzkości staje się teraz mocno zauważalna, niemniej jednak nie należy zapominać, że biologiczne procesy postępują naprzód w tzw. czasie, ale tutaj nie ma ścisłych cezur, a raczej długi proces, więc to inny wątek.
Zmusiłam się bez mała do umownego obchodzenia tej zauważalności, aczkolwiek zmuszanie się wyszło in plus, ponieważ muzyka była momentami przepiękna, a sztuczne ognie auf dem Gleiwitzer Ring !!! sympatyczne, choć "nigdy nie zrozumiem zachwytu nad nimi".
Samotnie na autostradzie pełnej słońca mogłam przycisnąć pieczarkę!
Suscribirse a:
Entradas (Atom)