24.2.09

Smutna jestem

Smutna jestam poniewaz moj pobyt w Atenach dobiega konca.
Poirytowana nawet, kiedy slysze, ze zima w rejonach polnocnych wciaz trzyma.
Zmeczenie jakies takie, moze byciem nie u siebie...

Zamiast isc do muzeum wdrapalam sie jeszcze raz na Lykavittos, poniewaz rano niebo bylo bezchmurne. Wystawialam wiec moje blade, spragnione ciepla cialo w blogoslawione objecia slonca. Niestety chmury wrocily. Snieg widniejacy na szczytach oddalonych gor nie klamal.

Moze moglam wiecej zrobic. Wiecej zobaczyc, wiecej pojezdzic, wiecej pozwiedzac...Ale tak mi bylo dobrze - leniwie - bezplanowo - ludziowo... (A moze jeszcze moglam kogos wiecej poznac???!!!)

Wiec powracajac do nadgryzionego nie tak dawno watku:
po co---

zeby zostawic rutynowa codziennosc
poznac nowe miejsce
kulture - i nie tylko jedzenia!!!, bycia w przestrzeni publicznej, detale w rozmowach
odrobine jezyka - brzmienie, kilka zwrotow
ludzi - niech zyje couchsurfing!!!!!!!!!!!!(fanfary) rozmowy o zyciu i tym co w nim wazne
owszem, takze i zabytki, a niechze bedzie: jak Ateny dzisiaj wypadaja w konfrontacji z zacierajacymi sie juz mocno w mojej glowie antycznymi Atenami z lekcji szkolnych...ale brak zainteresowania archeologia...a kiedys chcialam ja studiowac. zmiany, zmiany...

Czyli po co tak naprawde podrozowac? z tych powodow i wielu wiecej. I niech nieistotne pozostanie nazewnictwo czy terminologia. Aczkolwiek tylko dzieki niej mozna cos wyrazic, jak ja bez wszelkiej nadziei bycia zrozumiana probuje tutaj.

Dzieki Wam thank you/efcharisto/gracias Gonzalo, Evi, Costas, Asterios.
Dzieki Malwinko za zmuszanie do myslenia. Moze otworze szuflade.
Moze zostane szafiarka.

No hay comentarios:

Publicar un comentario