14.5.08

Dresden Turkish stories

Rok temu wlasciwie zaczynalam pisac bloga. Czesto siedzac w biurze naszego stowarzyszenia, ktore bylo dla mnie nowe i obce...
Rok temu bylam kims calkowicie innym...
A teraz znajduje sie zupelnie gdzie indziej, zarowno fizycznie - nasze biuro zmienilo siedzibe - jak i w przenosni - rok doswiadczen, wydaje sie, jakby wszystko sie zmienilo....

Poki co, swieci slonce, przyszla wiosna albo moze juz lato. Probujac wykorzystac moj czas tutaj na wszystko tylko nie prace staram sie troche pisac - znowu. Bladze myslami po najblizszej przeszlosci, probujac zanalizowac i docenic wszystko co mi sie przydarzylo w Turcji - oraz
po najblizszej przyszlosci - nie mogac sie doczekac realizacji doskonalego planu wyjazdu na weekend do domu.

Co jeszcze o Turcji? Fascynacja, fascynacja, fascynacja. To taka aberracja, obsesyjne zachwyty inna kultura i przyjemnosc obcowania z jezykiem, ktorego brzmienie tak niesamowicie mi sie podoba.
Ludzie, ktorzy sa sobie bardzo bliscy, co widac w roznych dziedzinach, poczawszy od waznosci rodziny i przyjaciol, poprzez odleglosc zachowywana w trakcie kontaktu z innymi, na przykladzie powstajacych "jeden na drugim" budynkow mieszkalnych (abstrahujac od cen dzialek) czy lekkosci traktowania niebezpieczenstwa zwiazanego ze srodkami transportu (dzungla ruchu ulicznego, ryadyaca sie jednak jakimis niepisanymi prawami, ktore znaja wszyscy oprocz przyjezdnych). Co moze szokowac indywidualist(k)e z polnocy...Chyba nie bardzo wiem o czym pisze, ale pisze mimo to, bo dlaczego nie, a moze przez przypadek jednak ktos zrozumie, moze nawet ja. Smieszne takie obserwacje dorywcze, kiedy na pewno ktos stworzyl kiedys sterte powaznych badan i analiz o tego rodzaju cechach kulturowych...ech to moje przezycia po prostu sa, moze za bardzo poddane wplywowi przedmiotu, ktory studiowalam.
Ale tak naprawde to chyba nie o tym chcialam.

Moze o moich ostatnich dwoch dniach w Istanbule?
Wiec wrocilam z Izmiru do Konstantynopola o poranku w piatek. Podroz autobusem nie byla ani bardziej ani mniej przyjemna niz do Izmiru. Tym razem przegapilam bus serwisowy linii, ktory mial mnie dowiesc do konkretnej dzielnicy, a to dlatego, ze zlamalam zasade "umiesz liczyc licz na siebie" :) ktorej to obiecuje nigdy wiecej nie lamac :) Tym razem mialam zaplanowany nocleg u czlowieka z CouchSurfing, ktory to okazal sie tak mily, i oderbal mnie na glownym dworcu autobusowym i potem zaprosil na sniadanie (ech, te ilosci pozywienia, jakie wchlonelam w czasie tego tygodnia!). Po czym po krotkim wypoczynku w "moim" pokoju udalam sie na odkrywanie miasta: Part 5.

KROTKA JAKZE ISTOTNA UWAGA:
Niewyslowiona radosc idei CouchSurfing - zaufanie, ktorym darza cie ludzie, po prostu dobro w nich, dzielenie sie i wiara w drugiego czlowieka.... (klucze!!!niezaleznosc!!!region-w poblizu uniwersytetu na wzgorzu, u ktorego stop Bosfor, opisane uliczki ktore mozna znalezc!!!).

Tego dnia widzialam:
Dolmabahce Sarayi w aurze pochmurno - po - deszczowej zaskoczyl mnie rozmiarem komnat. Mysle ze widzialam w zyciu wiele Palacow europejskich, ale tyle przestrzeni co sultan i jego liczne zony to chyba zaden z europejskich wladcow nie mial....
Zwiedzanie w bardzo miedzynarodowej bardzo licznej grupie (kiedy nastepnym razem spotkam grupe z Iranu i tylu Japonczykow?) ogromnej z dziwnym przewodnikiem krzyczacym niewyraznie cos do pieciu osob na samym przodzie w tureckim angielskim informatywne nie bylo, bardziej odczuciowe.
A potem poszlam spacerckiem do Ortaköy. Niewatpliwie rejony nadbosforskie sa moimi ulubionymi w Istanbule. Poswiecilam sie glownie siedzeniu i obserwacjom oraz drobnym zakupom. Mimo mojego ambiwalentnego stosunku do sieciowych kawiarni udalam sie nastepnie do Gloria Jeans cafe na bardzo miedzynarodowa kawe i bardzo miedzynarodowe "mum's cake". Tak zeby skontrastowac poczatek dnia nad Türk Kahvesi z jednym z CouchSurfowiczow. W Gloria Jeans czulam sie troche jak bogata dama w XIX wieku - ach ten serwis turecki - sama nie wiem co o tym myslec. Moze to bardziej wplyw lektury wspomnien Istanbulskich Orhana Pamuka, a moze moja chora wyobraznia....
Wieczorem probowalam Künefe - przepysznego, bardzo tlustego deseru, przypominajacego drobne, suche, ciastowe makaroniki - zamiast posilku, zupelnie wystarczylo (alez bylam przejedzona) dyskutujac z Mustafa (moim CS) na tematy wszelakie, np. o Kurdach (na ten temat poglad wszystkich Turkow, ktorych spotkalam, jest jednolity).
Nastepnie jeszcze troche klimatu studenckiej imprezy - w poblizu byl Campus (wygladajacy w moim odczuciu zupelnie jak jakis brytyjski College) i piwo Efes :) w restauracji z widokiem na most Bogazici i Bosfor (miejsce niezwykle urocze i nieco elitarne).

BISSCHEN DEUTSCH EINFACH NUR SO:
mit dem Untertitel: Männer, die ich getroffen habe

so Muhammet kenne ich aus dem Workcamp in Duesseldorf. deswegen eigentlich diese ganze Reise. aber Muhammet wohnt in Izmir. so er hat seinen Cousin gebeten dass er mir Istanbul zeigt. Aber Görkem arbeitet so hat einen Serkan für mich geschickt, für den ersten Tag. und danach habe ich noch einen Hasan kennengelernt und seinen Bruder Muhamar :) und von Görkem noch einen Freund Artan, und seine Frau, Hulya. das war in Istanbul. danach in der Nacht bin ich nach Izmir mit dem Bus gefahren, 9 Stunden. In Umgebung von Izmir hatte ich einen anderen "Reiseführer", Levent, der kein Wort English sprach. so wir haben für Kommunikation einen elektronischen Translator benutzt. eine Quäle für Ungeduldige, im Endeffekt hatten wir aber sehr viel Spaß damit. und zusammen Ephesus und schöne sehr dorfliche Dörfer besichtigt (habe viel Turkisch gelernt). Muhammet musste studieren, aber einen Tag habe ich mit ihm, seiner Freundin, und noch einem Ozan verbracht. und anderen Tag noch mit anderem Muhamar. danach wieder Bus nach Istanbul, 9 stunden. und diesmal habe ich CouchSurfing benutzt und bei einem Mustafa geschlafen und einen anderen Mustafa für einen Auslfug, auch aus CS kennengelernt, inzwischen noch einen Erol. FRAUEN HABEN MIR SCHON GEFEHLT!(habe nur 2 getroffen, die nur deswegen da waren, weil sie Frauen von den Männern waren, die ich kennengelernt haben, und kein English gleich kein Kontakt.
Man kann bisschen den Faden verlieren, wenn ich so schreibe....aber was soll das.
da unten es ist sehr patriarchalisch und anders......als Frau durftte ich NIE bezahlen, z.B. Kaffee, oder Restaurant. für eine Woche das war perfekt, aber wenn dann die andere Seite kommt, dass du das machen musst als Frau, was dir dein Mann sagt......uff. diese andere Seite habe ich noch nicht bemerkt, nur vermutet, aber wie gesagt, ich habe fast nur Maenner getroffen, und die nicht im Kontext zu Hause mit Frauen gesehen.

2 comentarios:

  1. Der Gesamteindruck scheint mir total geil, also wann fährst du wieder dorthin? Du hast ja schon von den Plänen geträumt ;D

    ResponderEliminar
  2. Hej Tom! wie hast du mich denn gefunden? Warst du in Israel?
    Wie geht s?????

    ResponderEliminar