19.5.07

Zaczynam, tym razem na serio

A wiec poniewaz chcialabym z Wami dzielic piekne momenty mojego zycia, postanowilam, ze pisac bede, i juz. Nie tak, jak myslalam w lutym, dla samego pisania, ale dla Was wlasnie, tak dla wszystkich razem i kazdego z osobna. Bedzie latwiej chyba, niz rozpisywanie sie w smsach (wiem, niektorzy sa juz zmeczeni) czy w mailach, szybciej, no i w ogole lepiej...miejmy nadzieje. Moze mniej osobiscie, ale to jakos bedzie dalo sie nadrobic :)

A wiec niech bedzie Warszawa na pierwszy ogien.
Jak mowi moja Moniczka, u ktorej goszcze, miasto stadnego instynktu.
(Dla wyjasnienia: z Moniczka polaczyla nas kiedys socjologia na Grodzkiej.)
Miasto stoleczne niewatpliwie nie ma urzekajacego charakteru...Tak, ale jest wielkomiejskie cala geba, niestety w bardzo bolesny sposob - glosne, zatloczone, tlumne...
Mimo to spedzam tu wspaniale chwile i ciesze sie, ze moge Warszawe i jej mieszkancow lepiej poznac!

Znalazlam sie tutaj, poniewaz moje stowarzyszenie (Europa Direkt e.V. europa-direkt.de.vu) pomaga w przygotowaniu wymiany miedzy szkolami zawodowymi w Lowiczu i w Jenie, wiec wstepnie zorganizowalismy spotkanie przygotowawcze w Lowiczu. A ze to bardzo blisko Warszawy, a w Niemczech teraz wlasnie trwa dluuugi weekend (w czwartek Wniebowstapienie - w tym roku 17.5 - jest tam wolny jak nasze Boze Cialo), mialam okazje zostac w stolicy do niedzieli.

Czego zdarzylo mi sie doswiadczyc w ciagu tych kilku dni?

Spotkalam starego znajomego ze szkoly sredniej, ktory od niedawna pracuje w stolicy - pogawedzilismy przy piwku o tym i o owym (a sporo o tym miescie - motyw przewodni postrzegania stolicy przez jej mieszkancow) w ....cholera, jakze to sie nazywalo? ...w miare klimatyczne knajpowe miejsce przy Nowym Swiecie... , sprobowalismy dostac sie na film Sfabrykowany krajobraz w ramach przegladu filmow dokumentalnych http://www.docreview.pl/2007/, co nam sie niestety nie udalo, ale przynajmniej obejrzelismy ciekawa wystawe zdjec reporterskich w foyer Kinoteki w PKiN, a potem w Tygmoncie liczylismy na jazz session, ale skonczylo sie na kolejnym piwie. Ciekawe bylo to przemieszanie kontekstow - do tej pory zawsze widzielismy sie w knajpach dabrowskich :)

Dlugi spacer od Mostu Gdanskiego (a jednak cos ladnego bylo w widoku miasta stamtad....) brzegiem Wisly na stare miasto (wspinaczka Kamiennymi schodkami), obserwowanie wiejskich wycieczej na Ryneczku (nie odwaze sie nazwac tego miejsca Rynkiem...Rynek mamy w innych miastach, wiecie gdzie :) i pogawedka ze starszym panem, bardzo poinformowanym na temat kulturalnych wydarzen w miescie, ciacho w Bazyliszku....etc.

Wieczorem wydarzenie ukulturalniajace - balet!
Tak, pierwszy raz w zyciu widzialam tego rodzaju przedstawienie. Troche ciezko z poczatku przyzwyczaic sie, ze nie mowia, ani nie spiewaja ;)
Wytanczone uczucia.....
Generalnie muzyka byla pieknie zwiewna (Czajkowski, Oniegin) ruchy tancerzy rowniez...porywajace!!!Od lekkiego zainteresowania do zachwytu. Szacunek za scenografie (bez porownan do Opery Bytomskiej, Czarodziejski Flet). No i nareszcie zobaczylam Teatr Wielki, jakos chorobliwie mi na tym zalezalo, nie wiedziec czemu.

A domoweczka u Sylwii z Mazur, widzianej wczesniej tylko raz w zyciu? Na koncu miasta (Stegny- gdzie to jest, tak naprawde?) Zaczela sie od tego, ze nie poznalysmy sie nawzajem.....!!!A potem moglo byc juz tylko lepiej. Studencki klimat - moze nawet za bardzo (srednia wieku 21, ale ja przeciez lubie sie odmladzac)....duza impreza byla, niezle sie tam czulam :) I tylko powrot trwal cala wiecznosc - przeklete nocne wcale sie nie spiesza w tym miescie... A co do warszawskich nastolatkow konczacych szkole srednia, z ktorymi przyszlo mi wracac - bardzo sa zmanierowani (utwierdzam stereotypy???).

Tyle na razie, uciekam na Juwenalia..a przede mna tez Noc Muzeow!

No hay comentarios:

Publicar un comentario